W nocy z wtorku na środę w siedzibie polskiego konsulatu w Łucku doszło do eksplozji. - Wybuch spowodował pocisk z granatnika. W związku z incydentem nikt nie ucierpiał. Doszło jedynie do zniszczeń elewacji budynku konsulatu - poinformowało Ministerstwo Spraw Zagranicznych. - Jest to atak fizyczny na konsulat, ale też jest to atak na stosunki polsko-ukraińskie, które rozwijają się bardzo dobrze. Widocznie mało było tych ataków na pomniki. Nie pomogło to skłócić Ukraińców i Polaków i teraz jest nowa faza. Faza ataków na konsulaty, na relacje dyplomatyczne - komentował Deszczyca chwilę przed złożeniem wyjaśnień w polskim MSZ. - To podłość tych, którzy sprzeciwiają się naszej przyjaźni z Polską - zaznaczył z kolei szef ukraińskiej dyplomacji Pawło Klimkin (50 l.).
Według wstępnych ustaleń Służby Bezpieczeństwa Ukrainy w siedzibę konsulatu strzelano z granatnika przeciwpancernego RPG-26 - broni, w którą wyposażano żołnierzy armii sowieckiej. Co ciekawe, podobny granatnik znaleziono we wrześniu 2015 r. na trasie przejazdu polskiej delegacji z byłą premier Ewą Kopacz (61 l.) na czele, która odwiedziła wówczas Ukrainę.
SBU rozpatruje kilka wersji przyczyny incydentu, w tym także akt terrorystyczny. Sprawę bada także polska Prokuratura Krajowa. Prezydent Andrzej Duda (45 l.), który rozmawiał z prezydentem Ukrainy, zaznaczył, że oczekuje ze strony naszych wschodnich sąsiadów zdecydowanych kroków. - Petro Poroszenko (52 l.) potępił atak, zapowiedział złapanie sprawców i nakazał wzmocnienie ochrony polskich placówek dyplomatycznych na Ukrainie - mówił minister Krzysztof Szczerski (44 l.) z kancelarii prezydenta Dudy.
Zobacz: "Św. Antoni Smoleński". Transparent podczas spotkania Macierewicza z żołnierzami NATO