We wtorek 19 lipca gościnią “Raportu Złotorowicza" była ekspertka od gospodarki żywnościowej Monika Piątkowska, Prezes Izby Zbożowo-Paszowej. W rozmowie ze specjalistką Jan Złotorowicz przyznał, że niepokoi go kwestia dostępności produktów żywnościowych w Polsce. - Ja ciągle nie jestem uspokojony, jak czytam, że Polska jest samowystarczalna, że produkujemy wystarczającą ilość żywności i że nie grozi nam głód. Rzeczywiście wszystko będzie w porządku? - zapytał dziennikarz.
SPRAWDŹ: Jakub Wiech: Z naszym klimatem dzieje się coś, co nie działo nigdy wcześniej [Raport Złotorowicza]
- Jeżeli chodzi o fizyczną dostępność produktów na polskim rynku, to jesteśmy zabezpieczeni żywnościowo. Nie należy się tutaj obawiać i poddawać emocjom. Polska jest znaczącym producentem żywności w Unii Europejskiej i w Europie. Zresztą z roku na rok ten eksport żywności rośnie. Jesteśmy też znaczącym producentem zbóż. (...) Mamy zapasy, a nowe żniwa już niedługo. Nastroje rolników i producentów są wręcz takie, że obawiają się o powierzchnie magazynowe i że te ceny zboża będą spadać, chociażby ze względu na kwestie związane ze zbożem z Ukrainy - uspokajała Monika Piątkowska.
Produkty będą, gorzej z ceną. Piątkowska: czeka nas smutna jesień i jeszcze smutniejsze Boże Narodzenie
Z rozmowy ze specjalistką wynika, że nie trzeba obawiać się o fizyczną dostępność produktów spożywczych w Polsce, jednak należy pamiętać o jeszcze innej kwestii. Niestety chodzi o przystępność, czyli cenę.
- Wiemy, że te ceny rosną w zastraszającym tempie i nic nie wskazuje na to, że zaczną spadać, czy przynajmniej ten wzrost cen zostanie zatrzymany. (...) Wszystko wskazuje na to, że ceny będą rosły. Jak porównamy ceny chleba rok do roku z czerwca, to zdrożał on nam o prawie 30 proc. Za tę kwotę, za którą w zeszłym roku w czerwcu mogliśmy kupić 10 bochenków chleba, teraz możemy kupić 7 i pół, czyli 2 i pół bochenka zjadła nam inflacja i rosnące koszty produkcji. A te koszty będą rosły. Zapewne pan redaktor słyszał, przeciekły informacje do mediów o ostrzeżeniu prezesa URE (Urząd Regulacji Energetyki - red.), który przekazał rządowi, że w przyszłym roku taryfy wzrosną nawet o 180 proc. Czeka nas smutna jesień i jeszcze smutniejsze Boże Narodzenie, a obawiam się, że pierwszy kwartał nowego roku do radosnych również nie będzie należał - mówiła ekspertka.