Paweł Śpiewak: W Kościele zaczyna dominować specyficzny język szantażu wobec wiernych

2010-12-29 13:37

Sukcesy i porażki polskiej polityki w mijającym, 2010 roku ocenia znany socjolog prof. Paweł Śpiewak z UW. Ocenia wpływ katastrofy smoleńskiej na życie polityczne w Polsce, podejście Kościoła do wiernych, wytyka, że rządowi brakuje myślenia perspektywicznego. Jego zdaniem PO jest partią oportunistyczną.

"Super Express": - Rok 2010 już prawie za nami. Jak pan go zapamięta?

Prof. Paweł Śpiewak: - Jako rok tragiczny i bardzo intensywny. Nawiedziła nas seria katastrof: od srogiego mrozu sprzed roku przez katastrofę smoleńską i powódź aż po nieszczęsne zawirowania polityczne.

- Jak katastrofa smoleńska przełożyła się na nasze życie publiczne?

- Cały czas się przekłada i to w kilku wymiarach. Był to wielki osobisty dramat ludzi, którzy znali i cenili zmarłych w katastrofie. W wymiarze państwowym tragedia ta skłania do refleksji nad stanem państwa - czy jest na tyle sprawne, aby zapewnić swym obywatelom, a zwłaszcza elitom politycznym, podstawowe bezpieczeństwo? Już wcześniejsza tragedia samolotu transportowego CASA, w której zginęło całe dowództwo sił powietrznych, była sygnałem słabości państwa. A to, co się stało w Smoleńsku, było - oczywiście w innej skali - powtórzeniem tamtego dramatu.

Patrz też: Profesor Paweł Śpiewak: Komorowski nie spełni żadnej obietnicy

- Katastrofa stała się też zarzewiem swoistej wojny polsko-polskiej, która miała miejsce w Sejmie, na ulicach i pewnie w wielu domach zwykłych ludzi.

- Ten spór niszczy polską politykę. Z jednej strony mamy PiS, który sprowadza działalność polityczną do wymiaru moralnego i wyzywa swych przeciwników od sprzedawczyków, a z drugiej strony ludzie aktualnej władzy, uważając politykę za coś wstydliwego, unikają rozmowy na poważne tematy. Jest to o tyle dramatyczne, że najważniejsze wyzwania - modernizacyjne, technologiczne - dopiero przed nami. Sytuacja w kolejach państwowych to tylko wierzchołek góry lodowej. Przez 20 lat zaniedbywano je i teraz są w stanie rozpadu. A przecież infrastruktura to główny nerw każdego organizmu państwowego.

- Dla kogo jeszcze ten rok był przełomowy?

- Dla polskiego Kościoła. Katastrofa pokazała, że wciąż odgrywa on bardzo ważną rolę w sferze publicznej. Jednak coraz rzadziej patrzy się na Kościół jako mistyczne Ciało Chrystusa, a coraz częściej w sposób świecki, jak na organizację. Krytykę wzbudzają nadmierne przywileje Kościoła (np. kwestia odzyskanych majątków), które przekraczają granice sprawiedliwego rozdziału dóbr. Zaczyna w nim dominować specyficzny język szantażu wobec wiernych, o czym świadczą słowa arcybiskupa Hosera wykluczającego ze wspólnoty kościelnej za popieranie in vitro. Coraz częściej słyszymy też głosy krytyczne z ust samych hierarchów. Znamienne jest tu świadectwo ojca Ludwika Wiśniewskiego o podziałach wewnętrznych i szowinizmie Kościoła, o politycznie nienawistnym tonie Radia Maryja. Kościół przestał być traktowany jako instytucja, której nie można krytykować. I dobrze.

- Co się działo w polityce wewnętrznej - jakieś reformy, ważne projekty ustaw?

- Największym kapitałem w życiu ludzkim jest czas. To, czy coś osiągniemy w wieku 35 czy 45 lat, jest dość istotne. Podobnie w przypadku państwa. I tu dostrzegam tendencję do marnowania czasu. Rządzącym brakuje myślenia perspektywicznego. Od premiera można oczekiwać, żeby myślał o tym, jak będzie funkcjonowało państwo również wtedy, gdy on odejdzie. Wątpię jednak, by rządzący mieli wizję tego, jak będą reformować państwo za dwa, trzy lata. Jeśli jednym z elementów demokracji jest celowe informowanie obywateli o stanie państwa i perspektywach jego rozwoju, Platforma tego wymagania nie spełnia. Jest partią oportunistyczną.

- Czyli jaką ocenę wystawia pan rządowi?

- Słabą. Jeśli od rządu oczekujemy nie tylko administrowania krajem, ale także konfrontacji z problemami. Czasy są trudne, ale z drugiej strony jeszcze nigdy w historii Polska nie otrzymała tak dużych pieniędzy ze świata.

- A jeśli chodzi o konkretnych ministrów?

- Pochwaliłbym Waldemara Pawlaka. Jako ministra świadomego własnych celów i sytuacji w Polsce. Największym nieporozumieniem w rządzie jest Julia Pitera, która łączy w sobie arogancję z kompletną niewydolnością. A także pani minister Kopacz.

- Czy to był rok straconych szans dla PiS?

- Z pewnością tak. Kaczyński odniósł zaskakująco wielki sukces w wyborach, a od tamtej pory traci poparcie. Zawdzięcza to negatywnej retoryce. Nie pomaga mu też otoczenie panów Jurgiela, Karskiego, Suskiego. Prezes postawił wyłącznie na lojalność.

Prof. Paweł Śpiewak

Socjolog i historyk idei