"Super Express": - Jaka będzie cena politycznego zwycięstwa Bronisława Komorowskiego, który w trakcie kampanii wyborczej skupił wobec siebie kilka środowisk i rozdał sporo kiełbasy wyborczej? Jaka teraz będzie Polska?
Paweł Śpiewak: - Odpowiedzi na to pytanie przyjdzie udzielić Platformie Obywatelskiej. A będzie to dla niej trudnym zadaniem. Do wyborów parlamentarnych zostaje ponad rok. W przeciągu tego czasu powinna znaleźć siły na to, aby nadrobić wszystkie niedoszłe reformy, których nie zrobiła i żeby w ogóle pokazała, że potrafi zrobić coś pozytywnego oprócz tego, że ma pozytywnie usposobionego premiera i pozytywnego prezydenta. Jak to przekuje na społecznie istotne reformy związane z KRUS-em czy z budżetem? Teraz już nie ma alibi, które by tłumaczyło bierność. Oto więc jest pierwsza trudność: zostało mało czasu do wzięcia się w końcu do roboty. Druga: złożyli dużo obietnic, a ludzie je zapamiętają. Trzeci wymiar trudności: najbliższe miesiące wcale nie muszą być dla Polski łatwe, bo ożywienia gospodarczego nie ma, a koszty powodzi są znaczne. A w końcu element czwarty: Jarosław Kaczyński pokazał, że jego partia potrafi zmobilizować tak duży elektorat, że jest w stanie przejąć władzę gabinetową.
- Dlaczego brak możliwości znalezienia alibi ma być problemem? Może na odwrót: mają co chcieli.
- W sensie politycznym będzie im łatwiej, gdyż poza sądem konstytucyjnym, nie ma zewnętrznych przeszkód do przeprowadzania swojej woli. Tylko najpierw trzeba mieć dokumenty, ustawy, pomysły. Ja ich nie widzę, nie słyszałem nic o nich. Może Platforma ma je głęboko schowane w szufladach? Jeżeli nie, to na pewno nieraz zatęskni za alibi pod tytułem: zły prezydent nie pozwala nam działać.
- No właśnie, jeżeli Polska ugrzęźnie w stagnacji, to kto będzie postrzegany za złego - Komorowski czy Tusk?
- Ani jeden, ani drugi. Zwłaszcza pozycja Tuska jest mocna.
- Dobry wódz, źli poddani?
- Coś w tym stylu. To Platforma może zacząć być postrzegana źle jako partia. Przecież już teraz - przy okazji wyborów prezydenckich - nie okazała się partią silną. Te wybory pokazały, że jest podzielona i że jest w niej dużo agresji - Palikot, Niesiołowski, Nowak - czyli elementów, które niepokoją. Bo niby dlaczego partia rządząca jest aż tak bardzo skłonna do nadużywania retoryki konfliktu, polaryzacji sceny politycznej, nienawiści?
- Komorowski dziedziczy podzielone społeczeństwo. To mu przeszkodzi w pełnieniu urzędu prezydenta?
- Geografia wyborcza pokazuje trwały podział. Ale to nie musi uniemożliwiać rządzenia. Ludzie są podzieleni w kwestiach doraźnych, ale w kwestiach fundamentalnych w Polsce panuje konsensus. Zatem ten podział jest gorący, ale płytki.
- Jeżeli będzie musiał zrezygnować ze spełnienia jakiejś obietnicy wyborczej, jak pan myśli, co to będzie?
- Myślę, że żadnej nie spełni. W Polsce kandydaci na prezydenta już różne rzeczy obiecywali: puszczanie w skarpetkach, ogromne sumy dla każdego obywatela, miliony mieszkań i stadiony. I gdy któryś z nich został wybrany na ten urząd, żadnej z danych obietnic nie spełnił. Nie mógł spełnić. Bo taka jest rola konstytucyjna prezydenta, że uniemożliwia mu to. Zatem to było jak składanie ofiary bożkowi. Ten bożek nazywa się Opinia Publiczna. Ale ofiara za każdym razem była bez wartości.
- Może więc warto zmienić konstytucję?
- Nie, nie wyciągałbym wniosków konstytucyjnych. Niezależny, silny prezydent może grać dobrą rolę w naszym systemie politycznym, gdzie potrzebne jest zrównoważenie. Ja tylko uważam, że nadużyciem jest robienie z kampanii wyborczej na prezydenta kampanii wyborczej na premiera. Jeszcze gorzej, jak się wtedy składa niebezpieczne obietnice - co robił Komorowski - czyli np. wystąpienie z NATO czy wycofanie polskich wojsk z Afganistanu, jakby to było takie proste i oczywiste. A socjalne decyzje Komorowskiego są dla mnie kompletnie niezrozumiałe. Weźmy też problematykę in vitro. Przecież Komorowski składał propozycje, które kompletnie są niezgodne z jego światopoglądem. To samo w kwestii równości płci. Udaje, że jest liberałem, gdy w gruncie rzeczy jest konserwatystą. W tym Kaczyński mu nie ustępuje. Też udaje, że jest kimś innym, niż był - nie rozumiem, dlaczego zapomina o istnieniu postkomunistów i dlaczego udaje, że nie było IV RP. Nikt nie jest sobą - można zakładać dowolną maskę, udawać dowolną osobę. Niestety, to każe patrzeć na wybory jako na wielkie, zbiorowe oszustwo. To jest rzecz skandaliczna, nie do przyjęcia! To jest niepoważne traktowanie siebie i wyborców. Tak się psuje demokrację.
- Czy prezydentura Komorowskiego będzie silna?
- To jest niemożliwe. Dlatego, że wszystkie klucze znajdują się w ręku Donalda Tuska. Bronisław Komorowski będzie przyklepywać decyzje parlamentu i premiera. Nie spodziewałbym się po nim tego, żeby w poważnej sytuacji wystąpił z własnymi racjami.
Prof. Paweł Śpiewak
Socjolog i historyk idei, publicysta, wykładowca Uniwersytetu Warszawskiego