"Super Express": - Pogłębiające się problemy ekonomiczne Rosji będą miały wpływ na kondycję naszej gospodarki?
Prof. Jerzy Osiatyński: - Polska nie ma bardzo dużych obrotów z Rosją, zwłaszcza jeśli wyłączyć rosyjskie dostawy ropy i gazu. W kwestii surowców obecna sytuacja gospodarcza naszego sąsiada może wzmacniać naszą pozycję negocjacyjną i wpłynąć na obniżenie cen na następne lata. Jeśli chodzi o nasz eksport do Rosji, nie jest on tak duży, żeby jego obniżenie miało wpływać negatywnie na naszą gospodarkę. Jak wynika z informacji, które do mnie napływają, mimo istniejącego już embarga na nasze produkty rolnicze, część eksportu do tej pory kierowanego na rynek rosyjski udaje się przekierowywać na inne rynki.
- Jak na sytuację w Rosji mogą zareagować inwestorzy zagraniczni? Czy Polska jest nadal umieszczana w tym samym koszyku inwestycyjnym co nasz sąsiad, i ucieczka kapitału z Rosji spowoduje jego ucieczkę także z Polski?
- Jesteśmy, oczywiście, traktowani wspólnie z Rosją jako rynki wschodzące, ale ma to niewielkie znaczenie. Polska bowiem przez ostatnie lata wyrobiła sobie solidną pozycję kraju, który cały czas się rozwija, jest konkurencyjny i stabilny politycznie, więc inwestorzy nie powinni traktować nas tak samo jak Rosji. Dotyczy to zwłaszcza inwestorów strategicznych. Proszę zwrócić też uwagę, że na rynkach jest dużo oszczędności, które muszą być gdzieś ulokowane. W Azji mamy dodatkowo zjawisko poluzowania polityki pieniężnej. Sprawia ono, że na rynkach pojawiają się kolejne pieniądze, które też trzeba gdzieś "zaparkować". Polska ze stosunkowo wysokimi stopami procentowymi jest krajem przyciągającym zagraniczny kapitał. O postawę rynków finansowych raczej bym się nie martwił.
- Mówimy tu o skali makroekonomicznej. W skali mikro już chyba tak dobrze nie będzie. Chodzi tu głównie o handel przygraniczny. Rosjanie do tej pory wydawali u nas ogromne pieniądze na wszelkiego rodzaju produkty. Już widać, że zaczynają się ograniczać jedynie do podstawowych produktów. W tym obszarze czeka naszych handlowców nie najlepszy okres?
- Tak, to będzie problem. I dotyczy to nie tylko obszarów przy granicy z obwodem kaliningradzkim, ale także przy granicy z Ukrainą. Każde silne obniżenie kursu czy rubla, czy hrywny, w połączeniu ze spodziewanymi w Rosji obostrzeniami dotyczącymi wymienialności rubla, spowoduje obniżenie obrotów w obszarach przygranicznych.
Zobacz: Wiktor Świetlik: Zaproście urzędników na wigilię! [OPINIE SUPER EXPRESS]
- Należy się też tego spodziewać w branży turystycznej, szczególnie w Małopolsce, która jest celem popularnych świątecznych wyjazdów Rosjan?
- Tak. W związku z silnym osłabieniem rubla realna siła nabywcza Rosjan się zmniejszyła. Nawet jeśli chcieliby przyjechać do Polski ze swoją walutą, to kurs kantorowy sprawia, że taka podróż staje się dla nich bardzo droga. Aby sobie to wyobrazić, proszę sobie przypomnieć, co się stało w pierwszym okresie po wprowadzeniu euro na Słowacji. Raptem wyjazdy do tego kraju stały się dla polskich turystów bardzo drogie. A przecież różnice kursowe nie były aż tak wielkie. Teraz jednak wielokrotnie silniej odczują to rosyjscy turyści, do tej pory wybierający Polskę.
- Która branża naszej gospodarki oprócz handlu przygranicznego i turystyki może jeszcze ucierpieć?
- Na pewno transport, który odczuł już wprowadzenie embarga. Teraz, kiedy Rosjanie nie będą już mogli pozwolić sobie tak bardzo na importowane dobra, ustanie ich transport do Rosji i stracą na tym nasze firmy, które bezpośrednio woziły towary na wschód, a także te uczestniczące w tranzycie. Oczywiście, problemy poszczególnych branż nie będą miały znaczącego wpływu na spadek produktu narodowego, ale na pewno sytuacji nam to nie poprawia.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail