Grabarczyk odpowiada za wydarzenia sprzed siedmiu lat. W 2012 roku uzyskał pozwolenie na broń, ale zdaniem śledczych nie uczestniczył w teoretycznym i praktycznym egzaminie, a bez zaliczenia testów nie mógł dostać pozytywnej decyzji. Tymczasem poseł potwierdził, że egzamin zdał.
Wczoraj przed sądem do winy się nie przyznał. Wyjawił, że wystąpił o pozwolenie na broń, bo dostawał groźby. - Poszedłem do Komendy Wojewódzkiej Policji w Łodzi i tam wypełniłem stosowny wniosek – mówił. - Ustalono egzamin teoretyczny i praktyczny. Przeszedłem wszystkie części badania, także test psychologiczny. Potem jeszcze dostałem informację, że mam stawić się na strzelnicy. Tam odbyło się strzelanie, co jak się okazało, było egzaminem strzeleckim. Nie potwierdziłem nieprawdy, te egzaminy się odbyły - dodał.
Grabarczykowi grozi do 10 lat więzienia.