Kilka minut po godz. 19. Jako pierwsza w gmachu Telewizji Polskiej zjawia się Ewa Kopacz, w towarzystwie marszałek Sejmu Małgorzaty Kidawy-Błońskiej (58 l.). Przy wejściu sympatycy PiS witają ją solidną porcją gwizdów i okrzykami "hańba". Kilka minut później szydłobusem przyjeżdża wiceprezeska PiS. Uśmiechnięta, wyluzowana, wita się ze swoimi współpracownikami. Z kolei ona słyszy ze strony młodzieżówki PO ironiczne hasła: "Gdzie jest prezes? Gdzie jest prezes?".
Zobacz: Zdaniem redaktora: Gazowa propaganda Kopacz
Śmiało można powiedzieć, że były to największe emocje podczas wczorajszego wieczoru. Choć jeszcze początek pojedynku dawał nadzieje, że będzie ciekawiej. - Pozwoli pani, że będę się zwracać do pani "przewodnicząca" - powiedziała Szydło do szefowej rządu. W odpowiedzi Ewa Kopacz wypominała Szydło, że jej "pryncypałem politycznym" jest Jarosław Kaczyński (66 l.).
Kiedy padają oskarżenia o aferę taśmową, Kopacz atakuje. - Chce mi pani powiedzieć, że ludzie z opozycji nie piją alkoholu, nie przeklinają? Pokazujecie się jako innego gatunku Polacy. Pani nie mieszka w sejmowym hotelu, nie widzi, co się dzieje?! - mówiła szefowa Platformy.
Później było już znacznie mniej ciekawie. Na koniec debaty Szydło wysyłała Kopacz na ławkę rezerwowych. Z kolei premier zachęcała do głosowania na PO. Dzisiaj wieczorem kolejna odsłona debaty Szydło - Kopacz. Tym razem w towarzystwie innych, pozostałych liderów komitetów wyborczych.