Po porażce w wyborach - jak donosi "Gazeta Wyborcza" - sprytny polityk PiS zarejestrował się w pośredniaku. Dzięki temu mógł ubiegać się o dofinansowanie swojej działalności, którą jest kancelaria prawna. Łącznie dostał 20 tysięcy złotych. - Spełniałem przesłanki. Jak każdy z moich kolegów z roku, który został adwokatem i składał wniosek o takie dofinansowanie. Zrobiłem to samo, co tysiące młodych Polaków - tłumaczył Płażyński. Zdaniem polityków opozycji jednak jego działanie jest moralnie wątpliwe. - Płażyński, podobnie jak Beata Szydło i jej rząd ma poczucie, że pieniądze mu się należały - stwierdziła Agnieszka Pomaska z PO.
Sam Płażyński pochłonięty jest teraz innymi sprawami. Jego klub domaga się dymisji p.o. zastępcy prezydenta Gdańska do spraw zrównoważonego rozwoju i mieszkalnictwa Piotra Grzelaka. Jaki jej powód tych działań? Chodzi m.in. o nadzór nad spółką Gdańskie Nieruchomości. "Ujawniliśmy niedawno dokument wewnętrzny, który wskazuje na to, że mogło dochodzić tam do ustawiania przetargów, nie ma dokumentacji przetargowej i są płacone wyższe faktury. A niedawno dowiedzieliśmy się także, że w Gdańskich Nieruchomościach od lat – wszystko na to wskazuje – dochodzi do regularnej kradzieży paliwa w autach służbowych. I nie mówię tu o jakimś marginesie tylko mówimy o dziesiątkach, tysięcy kilometrów nieprzejechanych, czy też przejechanych przez samochody służbowe, które nie został zewidencjowane – nie ma kart przejazdów, karty są nieczytelne, wskazywane są trasy, które nie pokrywają się z odległościami" - grzmiał Płażyński, który poinformował o złożeniu wniosku o odwołanie Grzalaka.