Sonik: Platformą rządzi strach i uległość

2010-02-01 3:45

Ostre słowa posła Antoniego Mężydły na temat PO komentuje dla Czytelników "Super Expressu" polityk tej partii: europoseł Bogusław Sonik.

"Super Express": - Na łamach "Polski - The Times" poseł Antoni Mężydło nie przebierał w słowach, krytykując pewne zachowania Platformy. Mówił, że się za nią wstydzi…

Bogusław Sonik: - Mężydło jest człowiekiem wywodzącym się z opozycji demokratycznej, postacią zasłużoną, która ma powody do wyrażania podobnych opinii. Widać bowiem pewne sygnały ostrzegawcze. Człowieka przywiązanego do określonych standardów, do wolności, sposób funkcjonowania partii może uwierać. Każde ugrupowanie powinno zwracać uwagę, czy wystarczająco wiele energii poświęca dbaniu o najwyższe standardy. Nie powinno dać się ponieść takim nastrojom, że "nam wszystko wolno".

- Panu także wstyd za Platformę?

- Może nie tyle wstyd, co nie zawsze mogę być z niej dumny. Szliśmy do wyborów z przeświadczeniem, że będziemy tworzyć nową jakość w polityce. Stanowiska miały być obsadzane w sposób przejrzysty, ze względu na kompetencje. Nie zawsze to wychodzi. I pojawia się żal, że idziemy w ślady utarte przez poprzedników. Takie partyjne zawłaszczanie nie mieściło się w formule Platformy jako ruchu obywatelskiego. Powinniśmy mieć większą wrażliwość na to, co mają do powiedzenia ludzie.

Patrz też: Niesiołowski: Publiczna krytyka PO jest nie na miejscu

- Politycy PO stali się zadufani i zbyt pewni siebie?

- Pamiętam spotkanie Rady Krajowej sprzed półtora roku. Donald Tusk powiedział na nim, jeszcze przed wiadomymi aferami, że największym zagrożeniem dla PO są sami jej politycy. Istniała obawa, że część mogła dać się ponieść nastrojowi, że wszystko leży u ich stóp. Ta refleksja była jednak obecna u samego Tuska i kilku innych osób. I powinniśmy na to uważać.

- Wspomina pan o refleksji u Tuska. Platforma coraz częściej wydaje się sprowadzać do partii jednego człowieka. Ile prawdy jest w tym, że premier zdecydował się wycofać z wyborów prezydenckich, gdyż w przeciwnym razie PO by się rozpadła?

- Osobiście uważam, że Tusk powinien kandydować na prezydenta. Problem dezintegracji niewątpliwie zaś istnieje. W niedzielnej rozmowie w Radiu Zet premier sam przyznał, że musiał udowadniać, że wciąż jeszcze rządzi wewnątrz Platformy. Widać, że był to jeden z głównych motywów jego decyzji. Jego decyzja musi jednak wzbudzać szacunek. Wydawało mi się, że nie ma w Polsce polityka, który mając zwycięstwo w wyborach prezydenckich na wyciągnięcie ręki, uchyliłby się przed taką możliwością. Świadczy to o Tusku jak najlepiej.


- O Tusku być może. Ale jak to świadczy o PO? Zarzucaliście PiS, że bez Kaczyńskiego nie istnieje. Tymczasem Platforma też nie istnieje bez Tuska.

- To jest pewien problem. Generalnie wszystkimi partiami, także Platformą, zaczął rządzić strach i uległość. Perspektywa miejsca na liście w wyborach dominuje w postawach polityków, co musi być dla partii paraliżujące. Być może Tusk pozostał szefem partii, widząc to i chcąc to zmienić.

- Pewne grzechy dotyczyły jednak nie tylko polityków walczących o miejsce na liście. Choćby Zbigniew Chlebowski był szefem klubu, myślano o nim jako ministrze finansów. Reprezentacyjna postać w partii.

- Chlebowski jawił się jako jaśniejszy punkt PO. Niestety, okazało się, że powiązany jest z dość ponurym środowiskiem, na którego sugestie reagował jak chłopiec na posyłki. Nagrania pokazały w tym przypadku jego małość.

- Zastanawiam się, co pokazują na temat Platformy obrady i zachowania jej posłów w komisji ds. afery hazardowej.

- Mam wrażenie, że członkowie tej komisji z PO czują się nadmiernie związani z partią. Reprezentują nadgorliwość, chcąc zminimalizować to, co się wydarzyło. Nadgorliwość zbędną, której nikt po nich nie oczekiwał, która może obrażać wyborców. Sam Mirosław Sekuła pierwszy raz występuje naprawdę publicznie, w świetle reflektorów. Czym innym jest jednak szefowanie NIK, przekładanie akt i dokumentów za biurkiem. Na jego obronę można powiedzieć tyle, że pewna doza formalizmu potrzebna jest do roli przewodniczącego. U niego zderzyła się jednak z pewną kostycznością jako człowieka.

- Pamiętam, że poseł Mężydło odchodził z PiS, narzekając, że jest w nim coraz mniej miejsca na indywidualności, że stał się miejscem dla partyjnych żołnierzy. Czy dziś te słowa nie opisują Platformy?

- Polska scena partyjna, i nie jest to wyłącznie grzech Platformy, eliminuje bądź marginalizuje wyraziste osobowości. Nasze partie są dziś tworzone jako machiny do zdobywania i utrzymywania władzy, a nie miejsce dyskusji i debaty wewnętrznej.

- Pan też czuje się marginalizowany?

- Niespecjalnie. Gdyby tak było, to zapewne nie znalazłbym się w ogóle na liście wyborczej PO. Jak naprawdę wygląda jakość członków Platformy, przekonamy się jednak podczas wewnętrznych wyborów władz partii. To będzie świadczyło o wrażliwości wewnątrz PO.

- Dziś jest to wrażliwość Palikota?

- Proszę pamiętać, że trzy lata temu Palikot przegrywał wybory do zarządu partii. To, jaka będzie PO w przyszłości, zależy tylko od nas. Silne regiony i podmiotowość partii poza stolicą poskramiałyby w naturalny sposób zachowania takie jak Palikota.

Bogusław Sonik

Poseł PO do Parlamentu Europejskiego, działacz opozycji demokratycznej w czasach PRL