Piotr Zychowicz

i

Autor: ARCHIWUM

Piłsudski nie dobił bolszewików

2015-08-17 4:00

Wywiad z Piotrem Zychowiczem w Super Expressie

"Super Express": - W książce "Pakt Piłsudski - Lenin" pisze pan, że w 1919 r. Józef Piłsudski popełnił błąd w tym, że nie dogadał się z białymi Rosjanami. Nie zgodzę się z pana opinią - jestem przekonany, że odrodzenie białej Rosji, państwa zwycięskiej koalicji w I wojnie światowej, doprowadziłoby do dogadania się Moskwy z Zachodem. I Polska stałaby się kadłubowym państewkiem, wielkości Królestwa Kongresowego.

Piotr Zychowicz: - To dyskusja z gatunku historii alternatywnej, czyli rozważanie "co by było gdyby". Pan przedstawił wariant pesymistyczny. Ja uważam, że tak źle by nie było. Jesienią 1919 r. wytworzyła się sytuacja fenomenalna. Reżim bolszewików znalazł się na skraju przepaści. Był atakowany z trzech stron przez białych, a na zachodzie walczył z Polakami. Wokół Moskwy zaciskały się żelazne kleszcze. Wszystkie strony sporu - biały generał Anton Denikin, bolszewicy oraz marszałek Piłsudski - nawet po latach przyznawały, że gdyby w 1919 r. doszło do współdziałania białych z Polakami, bolszewizm zostałby zmiażdżony. Naczelnik Państwa na wspólne uderzenie z białymi się jednak nie zdecydował, ponieważ kierował się dokładnie taką kalkulacją, jaką pan przedstawił. Uważał, że Rosja czerwona to chaos, słabość. Natomiast Rosja biała to potęga, dla Polski mogąca stanowić dużo większe zagrożenie.

- Właśnie. Potęga, która była odwiecznym wrogiem.

- Rosja carska była tradycyjnym nieprzyjacielem, jakich w historii mieliśmy wielu. Toczyliśmy z nim wojny, raz wygrywaliśmy, raz przegrywaliśmy. Bolszewizm był jednak zagrożeniem zupełnie nowego typu. To był totalitarny terror, na skalę niespotykaną w przeszłości. Śmiertelne niebezpieczeństwo nie tylko dla państwa polskiego, ale też dla duszy Polaków. Wydarzenia takie jak agresja 17 września, Katyń czy deportacje Polaków do łagrów dowodzą, że Rosja czerwona była o stokroć groźniejsza niż biała.

- To, że komunizm był najstraszliwszym ustrojem w dziejach ludzkości, nie ulega wątpliwości. W tamtym czasie jednak kluczową sprawą była niepodległość Polski. W czasie wojny polsko-bolszewickiej zdradzili nas Anglicy. Z odrodzoną carską Rosją zdradziliby nas wszyscy. Dogadaliby się z nią chętniej niż z Warszawą.

- Jednym z powodów, dla których Piłsudski nie dobił bolszewików, było głębokie przekonanie, że o ile Zachód chętnie dogada się z białą Rosją ponad głowami Polaków, to londyńska giełda nigdy nie znajdzie wspólnego języka z bolszewikami. Że różnice ideologiczne między światem kapitalistycznym a bolszewią są tak duże, iż Anglicy, mając do wyboru bolszewików i Polaków, zawsze wybiorą Polaków. Okazało się to mrzonką. Wielki wróg Polaków, brytyjski premier Lloyd George bardzo szybko pogodził się z upadkiem białej Rosji i przerzucił swoją sympatię na Rosję czerwoną. 25 lat później ten kapitalistyczny Zachód bez mrugnięcia oka sprzedał nas Sowietom.

- W 1919 r. dla nas wrogiem poznanym była biała Rosja. Bolszewizm traktowany był jako siła osłabiająca naszego wroga.

- Antypolski, ludobójczy charakter bolszewizmu był znany już w 1919 r. W ciągu dwóch lat, które upłynęły od rewolucji październikowej, czerwoni wymordowali więcej Polaków niż carat przez cały okres zaborów.

- Kto miał tego świadomość?

- Ostrzegały przed tym głównie środowiska prawicowe. Konserwatywni ziemianie z ziem wschodnich, których dwory zostały puszczone z dymem przez bolszewików. Zresztą sam Piłsudski był doskonale zorientowany, co się wyrabia w bolszewii. Na jego biurko trafiały raporty od działającej tam siatki wywiadowczej. Naczelnik Państwa kazał sobie sprowadzać wszystkich uciekinierów, którym udało się wydostać z sowieckiego piekła. Doskonale wiedział, do czego zdolne są czerezwyczajki, które dokonywały masowych rozstrzeliwań Polaków. Tymczasem u boku białych walczyły polskie jednostki, biali nas nie mordowali. Wszystko to sprawia, że kalkulacja Naczelnika Państwa była błędna. Politycy czasami się mylą. Piłsudski został bohaterem Polski. Gdyby zniszczył bolszewizm - byłby bohaterem świata.

- Dlaczego mówi pan o wojnie polsko-bolszewickiej jako o klęsce?

- Wygraliśmy bitwę, ale przegraliśmy wojnę. Bitwa Warszawska była jednym z największych triumfów w naszych dziejach. Powinniśmy w Warszawie postawić upamiętniający ją łuk triumfalny. Niestety, po wspaniałym 1920 r. przyszedł fatalny 1921 r. Nasi negocjatorzy w Rydze zmarnowali to, co wywalczyło wojsko. Mimo że byliśmy formalnymi zwycięzcami, oddaliśmy bolszewikom kawał ojczyzny. Nawet te ziemie, które polscy żołnierze zdążyli już wyzwolić. Mińsk, Słuck, Kamieniec Podolski i spory kawał Podola! W Rydze zdradzono i pozostawiono na pastwę czerwonej dziczy 1,5 mln Polaków z tzw. dalszych Kresów. Straszliwa zemsta czerwonych komisarzy za Bitwę Warszawską skupiła się na nich. Byli mordowani, wywożeni na Sybir, padli ofiarą wielkiego głodu. Apogeum tej rzezi była ludobójcza "Operacja polska" NKWD w latach 1937-1938. Z rozkazu Stalina zgładzono wówczas ponad 200 tys. Polaków. Spójrzmy na tragedię Mińska. Armia Polski wyzwoliła to miasto 15 października. Była witana ze łzami w oczach przez tłumy Polaków. Po kilku dniach nasze wojsko musiało się wycofać, bo takie były ustalenia haniebnego zawieszenia broni. Do miasta wrócili bolszewicy. Los Polaków z Mińska był tragiczny.

- Zgoda, ale traktat ryski był na granicy zdrady, ale nie z winy Piłsudskiego. Negocjowali to Stanisław Grabski i endecja. Dlaczego oskarża pan Marszałka?

- Józef Piłsudski był wówczas u szczytu powodzenia i potęgi. Mimo że traktat ryski przekreślał jego federacyjne plany, nie zrobił nic, żeby go zablokować. Ma pan jednak rację - niewątpliwie największą odpowiedzialność ponoszą posłowie, którzy weszli w skład naszej delegacji. To było kuriozum. Do Rygi nie wysłano zawodowych negocjatorów, dyplomatów, ale przypadkowo dobranych parlamentarzystów. Delegację zdominował przedstawiciel endecji Grabski, który oddał Sowietom olbrzymie połacie Rzeczypospolitej, żeby w Polsce nie znalazło się zbyt dużo przedstawicieli mniejszości. Wraz z tymi mniejszościami oddał jednak na rzeź setki tysięcy rodaków. Rocznicę traktatu ryskiego powinniśmy obchodzić jako dzień żałoby narodowej.

Zobacz też: Tadeusz Płużański: Pomniki sprzeczne z linią gazety

Nasi Partnerzy polecają