Mateusz Morawiecki, premier

i

Autor: Materiały Prasowe

PiS wycofa się z ograniczenia handlu w niedziele? Premier między młotem a kowadłem!

2019-03-13 6:00

Drobni przedsiębiorcy nie mają wątpliwości: ograniczenia handlu w niedziele to dla nich gwóźdź do trumny. Związek pracodawców przekonuje, że na skraju bankructwa jest nawet 16 tys. sklepów! – Przez zakaz handlu osiedlowe sklepy w okolicy już zostały zamknięte. I jeśli nic się nie zmieni, będę musiała zamknąć także swój – żali się nam Lila Klimowicz (69 l.) z Białegostoku. Premier Mateusz Morawiecki (51 l.) nie wyklucza zmian w prawie, a temperatura dyskusji rośnie.

– Prowadzimy badania, potem przyjdzie czas na podejmowanie decyzji – mówił we wtorek w Sejmie minister Stanisław Szwed (64 l.) z resortu rodziny, pracy i polityki społecznej. Jednak PiS znalazł się między młotem a kowadłem. Związek Przedsiębiorców i Pracodawców (ZPP) domaga się wycofania z wolnych niedziel i poszedł prosto do premiera Mateusza Morawieckiego (51 l.). Po drugiej stronie barykady są związkowcy z Solidarności, którzy chcą... zaostrzenia ustawy!

Solidarność jest zdania, że ustawę należy „uszczelnić”, a nie z niej rezygnować. Za problemy finansowe drobnych przedsiębiorców obarcza wielkie sieci handlowe, które omijają zakaz handlu. – Do czerwca obroty małych przedsiębiorców w niedziele były o 1100 proc. większe niż w ciągu tygodnia. Później, kiedy otworzyły się Żabki jako punkty pocztowe, obroty spadły do 600 proc. – przekonuje „SE” Alfred Bujara (59 l.) z Solidarności. – Próbowaliśmy uregulować ekspansję dużych sieci handlowych, ale nam się nie udało – przyznał Szwed.

Pracodawcy nie narzekają jednak na duże sieci, a samo ograniczenie. Dlatego wysłali premierowi petycję. – To krzyk rozpaczy – uważa Jerzy Romański z Ogólnopolskiej Federacji Stowarzyszeń Kupców i Producentów. W zamian za rezygnację z ograniczeń pracodawcy proponują wprowadzenie gwarancji dwóch wolnych niedziel w miesiącu dla każdego, kto został zatrudniony na umowę o pracę.

Lilia Klimowicz (69 l.), właścicielka osiedlowego sklepu w Białymstoku:

„Zakaz handlu w niedziele niczego nie zmienił w małym handlu. Nie zauważyłam wzrostu obrotów, choć faktycznie klientów przychodzi więcej, ale kupują tylko drobiazgi. Czasami nie otwieram w niedzielę w ogóle, bo się nie opłaca. Przez ten zakaz handlu podobne do mojego osiedlowe sklepy w okolicy już zostały zamknięte i jeśli nic się nie zmieni, będę musiała zamknąć także swój”.