"Super Express": - Witold Orłowski, były doradca ekonomiczny Aleksandra Kwaśniewskiego, powiedział, że podpisałby się pod zaprezentowanymi w sobotę pomysłami gospodarczymi PiS. Zaraz jednak dodał, że są to głównie ogólniki.
Beata Szydło: - Trudno jest w trakcie jednego wystąpienia powiedzieć szczegółowo o wszystkim. Ale bardzo się cieszę, że pan profesor ocenia nasz program pozytywnie. Nie wiem jednak, czym są te ogólniki, o których mówi.
- Może np. to enigmatyczne sformułowanie prezesa PiS, że obecnie mamy do czynienia z "fiskalizacją kryzysu". Może pani to przełożyć na język bardziej zrozumiały?
- Ja to rozumiem tak, że kryzys w finansach publicznych usiłuje się dziś niwelować poprzez podnoszenie podatków - akcyzy, VAT - a także osłabienie systemu emerytalnego.
Przeczytaj koniecznie: Janusz Korwin-Mikke: El-dorado. Za nasze podatki
- To jak chcecie walczyć z rosnącym długiem publicznym, skoro nie poprzez podnoszenie podatków?
- Przede wszystkim poprzez racjonalizację wydatków publicznych. Należy powrócić do realizacji budżetu zadaniowego rozpoczętego przez rząd Jarosława Kaczyńskiego. W programie przypominamy też naszą propozycję ustawy o dobrowolności wyboru systemu emerytalnego - OFE bądź ZUS. Chcemy przeprowadzić przegląd wszystkich agencji i funduszy państwa, które nie zawsze racjonalnie rozporządzają publicznymi pieniędzmi. Np. Fundusz Drogowy de facto służy rządowi jako rachunek bankowy, na którym można inaczej księgować dług publiczny. I wreszcie, chcemy wprowadzić zmiany w funkcjonowaniu systemu podatkowego. Zbudujemy przejrzysty i prosty system egzekwowania podatków.
- Pani wybaczy, ale to ostatnie brzmi tak samo banalnie i ogólnikowo, jak słowa prezesa o zastąpieniu "obecnej represyjności wysoką efektywnością ściągania podatków".
- Chodzi nam o wyższą ściągalność podatków, co przyniosłoby większe dochody budżetowe. Ze sprawozdań NIK wynika, że co roku do budżetu państwa nie wpływa znaczący procent podatków, które są naliczane. Nie wpływa z różnych powodów - np. ucieczki w szarą strefę bądź do rajów podatkowych. Usprawnienie ściągalności podatków ma zablokować dalsze ich podwyższanie i pokryć obecne straty budżetowe.
- Ale jak chcecie tego dokonać?
- Przeprowadzając reformę administracji podatkowej. Połączymy urzędy skarbowe z urzędami celnymi, wprowadzimy pełną informatyzację. Ulepszymy system edukacji podatkowej. Ustawy podatkowe będą napisane jasno i precyzyjnie. Tak, aby ich realizacja nie opierała się na tysiącach rozmaitych interpretacji i żeby z nich jasno wynikały prawa i obowiązki podatników. Przewidujemy ujednolicenie podatków dla firm bez względu na źródło pochodzenia ich dochodów - mają być jednakowe zasady zarówno dla firm polskich, jaki i zagranicznych.
- Nie lepiej po prostu obniżyć podatki i przy okazji pozyskać głosy przedsiębiorców zawiedzionych Platformą?
- Nad rozwiązaniami podatkowymi pracujemy wraz z najwybitniejszymi znawcami prawa podatkowego w kraju. Gdy dojdziemy do władzy, na pewno nie podwyższymy żadnych podatków, a docelowo je obniżymy. Zamierzamy też usunąć zapis w ustawie o podatku od towarów i usług, który dziś umożliwia dalsze podwyżki VAT w kolejnych latach. Złożyliśmy już odpowiedni projekt ustawy, który w tej chwili jest procedowany w komisji ustawodawczej.
- Poza zmianami w systemie podatkowym przedsiębiorcom ma też pomóc deregulacja działalności gospodarczej. Cóż to takiego?
- Chcemy zredukować liczbę inspekcji państwowych z piętnastu do sześciu, co pozwoli na dodatkowe zasilenie budżetu. Te inspekcje, jak np. sanepid, kontrolują przedsiębiorców, a ich kompetencje często się pokrywają. Z kolei formuła "Unia Europejska plus zero" ma na celu weryfikację tego, czy wynikające z danego aktu prawnego obciążenia dla przedsiębiorców w postaci zbędnych regulacji i ograniczeń są rzeczywiście konieczne z punktu widzenia prawa unijnego. Bo w polskim prawie od wielu lat funkcjonuje mnóstwo zbędnych aktów, które trzeba zlikwidować. Np. ten ograniczający dostęp do różnych zawodów - pilota wycieczek, pośrednika obrotu nieruchomościami. Trzeba nawet zdać specjalny egzamin, żeby zostać grzyboznawcą...
- W waszym programie "Polski solidarnej" jest cały rozdział poświęcony reformie służby zdrowia. Nie chcecie jej prywatyzacji ani utrzymania NFZ. Jest jakaś trzecia droga?
- Nie mamy nic przeciwko prywatnej służbie zdrowia, ale jesteśmy również za tym, by każdy obywatel miał dostęp do usług medycznych. Dlatego służba zdrowia powinna być finansowana z budżetu. Składki na opiekę zdrowotną byłyby odprowadzane do budżetu i stamtąd dystrybuowane do szpitali i pacjentów. Będą finansowane jedynie faktycznie wykonywane świadczenia, bez limitów. A odpowiedzialność finansowa ma spoczywać na województwach, a nie - jak dziś - po części na NFZ, po części na szpitalach.
- Jakie poglądy gospodarcze ma właściwie prezes PiS? Z jednej strony od lat przeciwstawia Polsce liberalnej tę solidarną, a jednocześnie zaprasza do rządu liberałkę Zytę Gilowską, z którą razem obniżają podatki...
- Jarosław Kaczyński mówi o nowoczesnym patriotyzmie gospodarczym. To połączenie solidaryzmu społecznego z elementami konserwatyzmu liberalnego. Zamiast podniesienia podatków chcemy, by efektywniej wpływały one do budżetu państwa, bo wtedy będziemy mogli dbać o różne grupy społeczne, w tym te najbiedniejsze.
Beata Szydło
Wiceprezes PiS, współautorka programu gospodarczego partii