Prof. Monika Gładoch, pełniąca funkcję wiceprzewodniczącej Komisji Kodyfikacyjnej Prawa Pracy mówiła w rozmowie z dziennikiem, że normy czasu pracy po przeprowadzonych zmianach pozostaną takie same, czyli "8-godzinna norma dobowa i 40 godzin w przeciętnie pięciodniowym tygodniu pracy". Po chwili zdradziła jednak, jakie zmiany są przewidywane. Jak mówiła: - Pojawią się nowe kategorie zatrudnionych: pracownicy mobilni, twórczy i badawczy. Ich czas pracy - oraz osób objętych zadaniowym czasem pracy - będzie mógł wynosić 48 godzin na tydzień. Dziś takich pracowników obejmuje 40-godzinna norma, ale trzeba przyznać, że wiele osób (...) jest zatrudnionych na umowach cywilnoprawnych, które nie są objęte żadnymi normami. Po zmianie mogę zyskać więc etat, ale z mniejszą ochroną czasu pracy niż pozostali. Ci, którzy wykonują już teraz pracę twórczą lub badawczą na podstawie umów o pracę, mogą na tych zmianach stracić. Podobnie jak menedżerowie.
Co więcej, oprócz wymienionych wyżej kategorii pracowników pojawią się także nowe umowy: o pracę sezonową, dorywczą lub nieetatową (praca do 12 godzin na dobę).
Według informacji gazety inną nowością będzie fakt, że osoby wychodzące na papierosa będą musiały obligatoryjnie odpracować te przerwy.
Jeden z internautów skomentował te informacje w następujący sposób: - Jesteśmy jednym z najbardziej zapracowanych Narodów Europy. Jeśli "dobra zmiana" to wprowadzi, sądzę, że perspektywa większości konstytucyjnej pozostanie mżonką.
Zobacz także: 35-godzinny dzień pracy w Polsce? Projekt ustawy może wpłynąć do Sejmu