Góra Kalwaria - oddalona od stolicy o 34 km, Ożarów Mazowiecki o 25 km, poza tym m.in. Łomianki, Nieporęt czy Wołomin - o te miejscowości może niebawem powiększyć się miasto stołeczne Warszawa. Projekt autorstwa PiS w tej sprawie już trafił do Sejmu. Wedle polityków Warszawa odstaje od innych światowych stolic, bo jest zaledwie miastem na prawach powiatu. PiS chce, by nasza stolica była wyższą jednostką samorządu terytorialnego, o charakterze metropolitalnym. "W rozwiniętych państwach europejskich stolice stanowią najwyższą jednostkę podziału terytorialnego. Berlin jest landem (.), Budapeszt i Praga są najwyższymi jednostkami podziału administracyjnego" - czytamy w uzasadnieniu projektu. Opozycja twierdzi, że chodzi o zupełnie coś innego. - PiS nie robi tej ustawy po to, żeby ułatwić życie mieszkańcom stolicy, ale aby wygrać wybory w Warszawie, bo wie, że bez tego nie wygra. Chcą rządzić w Warszawie nawet kosztem zmian w prawie, które są szkodliwe - mówi nam Małgorzata Kidawa-Błońska (60 l.) z PO.
- Warszawa jest siedliskiem liberalnych elit, gdzie PiS nie jest w stanie wygrywać. Po zmianach mogą przejąć stolicę. Trwające przymiarki PiS do powiększenia Warszawy pokazują, że PiS jest bardzo zdeterminowany, aby powiększyć swój elektorat i w konsekwencji wygrać bitwę z liberałami w stolicy - wtóruje prof. Kazimierz Kik (70 l.), politolog. - Argument, że chcemy wygrać wybory w stolicy i dlatego zmieniamy granice, jest obraźliwy dla mieszkańców terenów podwarszawskich, dlatego że są wtedy traktowani jako maszynki nieświadome tego, na kogo oddają głos - odbija piłeczkę Beata Mazurek (50 l.), rzecznik klubu PiS.
Zobacz także: Biedroń SKŁAMAŁ w sprawie "500+" w słupskim ratuszu?!