W szpitalu Piotr Semka został wprowadzony przez lekarzy w śpiączkę farmakologiczną, która trwała 1,5 miesiąca. – Zasnąłem. Jak już się wybudziłem, przez tydzień byłem między snem a dniem. Budziłem się, potem znowu zapadałem w sen. Jeszcze nie bardzo orientowałem się, co się dzieje. Trwało to jeszcze przez kolejny tydzień – wspomina.
Potem pojawiło się dużo problemów, na przykład kłopoty z mówieniem. – Tak naprawdę zacząłem mówić po trzech kolejnych tygodniach. Dalej kwestia trzęsących się rąk. Ale gdzieś w okolicach połowy maja wyszedłem na dobre z tego stanu ni to snu, ni to jawy – mówił w rozmowie z nami Piotr Semka.
Piotr Semka miał kilka procent szans na przeżycie
Przyznaje, że miał 5 proc. szans na przeżycie, a fakt, że się wybudził, graniczył z cudem. Sam jednak nie miał świadomości tak wielkiego zagrożenia. – Nie mówili tego wprost, ale potem dowiedziałem się, że dawano mi kilka procent szans na przeżycie. Nie miałem nawet jak się tym przerazić, wszystko odbywało się poza mną – zwierza się dziennikarz. Jak wspomina moment przebudzenia? Czy zapamiętał coś konkretnego?
– To była płynna rzeczywistość. Przyszedł do mnie ksiądz i bardzo serdecznie się przywitał. Ja zapytałem go, czy my się znamy. Okazało się, że w czasie śpiączki zapytał, czy mam ochotę przystąpić do komunii. Podobno powiedziałem, że tak, i przystąpiłem. Ja nic z tego nie pamiętam, ale pomyślałem, że to dobrze, że zgadzam się z automatu na takie rzeczy. Oczywiście to żart – zaznaczył, śmiejąc się, Semka.
Piotr Semka walczy o wstanie z wózka
Obecnie przed dziennikarzem ciężka i wielomiesięczna, o ile nie wieloletnia, rehabilitacja, która pozwoli mu wstać z wózka inwalidzkiego na nogi. Nadal jednak nie ma pewności, czy np. wróci mu pełna sprawność stopy. Całą rozmowę można obejrzeć na kanele YouTube: Super Express 2.
NIŻEJ OBEJRZYSZ NASZĄ ROZMOWĘ Z PIOTREM SEMKĄ: