"Super Express": - Według ostatniego sondażu Cezary Grabarczyk to największe obciążenie dla Platformy. Przypieczętuje to jego los?
Piotr Semka: - Jego status w partii jest rzeczywiście dość dziwaczny. Uchodzi za polityka, który odpowiada za rozmaite niepowodzenia rządu. Wystarczy przypomnieć ten straszliwy chaos na kolei z grudnia ubiegłego roku. Do tego kojarzy się z demonstracją arogancji zaraz potem, gdy wręczano mu kwiaty. Z drugiej strony ma bardzo mocną pozycję w partii, a Donald Tusk liczy się z realiami. Zobaczymy, co się stanie z ministrem. Pamiętajmy jednak, że premier dotąd bardzo rzadko decydował się na zmiany w rządzie. Tak naprawdę jego jedynymi "ofiarami" byli panowie Ćwiąkalski i ci od afery hazardowej.
Przeczytaj koniecznie: Piotr Semka: Chcą rozmycia się polskości
- A może premier nie jest na tyle silny, żeby się go pozbyć?
- Gdyby mógł, już dawno by się go pozbył. Ludzie z zewnątrz nie mogą zrozumieć, skąd bierze się mocna pozycja Grabarczyka, bo przecież nie kojarzy się on z żadnym sukcesem. Już wyjaśniam. On mi trochę przypomina Janusza Tomaszewskiego, który w rządzie AWS też wypracował sobie zaskakująco silną pozycję. I podobnie jak Grabarczyk był ministrem słabym, za to okazał się świetnym kreatorem takiej koalicji średniaków. Tacy lubią mieć innego średniaka na czele - może trochę lepszego od siebie, ale pasującego do świata ich wyobrażeń. Grabarczyk jest właśnie takim liderem średniaków. Klei spółdzielnię wewnątrz partii, gdzie wszyscy wspaniale czują się w swym towarzystwie. Jako lider nie może być za dobry i zbyt błyskotliwy, bo wtedy czują się trochę speszeni. Ale nie może też być za słaby, żeby mu się spółdzielnia zanadto nie buntowała.
- Dlaczego właśnie Grabarczyk stał się liderem średniaków?
- Mnie też to zastanawia. Bardzo długo typowano na takiego brata łatę raczej Grzegorza Schetynę. Ale nagle pojawił mu się konkurent, czyli kolega Grabarczyk. To za nim poszli mniej znani szefowie regionów i lojalnie przy nim zostali. Najwyraźniej dziś w PO po prostu opłaca się być z Grabarczykiem.
- Grabarczyk i Schetyna liczą się, ale w partii są daleko w tyle za Tuskiem. Jego pozycja lidera jest niekwestionowana. Dlaczego więc Grabarczyka nie utrąci?
- To prawda, premier może tam wszystko. Jeśli jednak nie zrobił tego po "zimowej katastrofie" na kolei, to znaczy, że coś mu w tym przeszkadza. Musi też się liczyć z ceną, jaką może za to zapłacić. PO jest w dość dobrej sytuacji i gdyby wyrzucił go teraz, to opozycja miałaby swój show pod tytułem "Platformersi podgryzają sobie nawzajem gardła". Tusk ma typową zagwozdkę lidera. Największym problemem nie jest ktoś, kto głośno krzyczy jak Palikot albo jest postacią wyrazistą jak Gowin. Ale właśnie taki sobie niepozorny człowiek aparatu partyjnego.
- Zaskakuje pana wysoka pozycja w sondażu ministrów Rostowskiego, Boniego, Kwiatkowskiego?
- Oni się kojarzą z zapleczem mędrców u boku cara. Proszę pamiętać, że propaganda Platformy stale mówi o szalejącej wokół burzy i spokojnej wyspie. Gdy okoliczności tego wymagają, to panowie wykazują się zdecydowaniem, a innym razem spokojem. Taka efektywna mieszanka.
Piotr Semka
Publicysta "Rzeczpospolitej" i "Uważam Rze"