"Super Express": - Jakie prawa dałby niemieckiej Polonii status mniejszości?
Piotr Semka: - Chodzi głównie o tworzenie platform, na których spotykaliby się przedstawiciele polskiej mniejszości z urzędnikami niemieckich resortów oświaty czy kultury i dochodzili razem do kompromisów. Bez tego żaden polski projekt nie dostanie pieniędzy na realizację.
- A polski rząd rezygnuje z określenia "polska mniejszość", a niemiecka Polonia jest ze sobą skłócona...
- Przede wszystkim to strona niemiecka stosuje irytującą formułę - że polska mniejszość świetnie się w Niemczech integruje, więc nie stanowi żadnego problemu. Problemem są za to Turcy, którzy nie chcą się uczyć niemieckiego. Wynika z tego, że ideałem dla Niemiec jest całkowite roztopienie się Polaków w niemieckiej zupie. To tak jakbyśmy powiedzieli, że z Niemcami w Polsce nie ma problemu, bo z roku na rok coraz mniej nie integruje się na Opolszczyźnie, czyli nie używa w szkole języka niemieckiego, ale polskiego.
- Ale tak się nie dzieje...
- Nie. Bo w stosunku do Niemców ich państwo bardzo dba o to, by w jak największym stopniu zachowali swą tożsamość w Polsce. Natomiast w przypadku Polski dominuje inna logika - skoro większość Polaków się integruje, to żadna presja na rząd niemiecki nie jest potrzebna. Otóż jest! Bo jeśli pozbawimy kogoś możliwości nauki ojczystego języka i ojczystej kultury, będzie on stopniowo wsiąkał w miejscową.
- Niemcy zdecydują się kiedyś na przyznanie Polakom statusu mniejszości?
- Nie sądzę. Uważają, że tzw. mniejszość rozproszona, taka jak Polacy, a więc niezamieszkująca danego obszaru od wielu wielu lat, nie ma prawa do statusu mniejszości. Tak jak np. Duńczycy mieszkający w Niemczech. Co więcej, gdyby przyznali Polakom ten status, o to samo wystąpiliby zaraz Turcy. Jest jednak pewna różnica między nami a Turkami. Polacy nie wygwizdują hymnu niemieckiego i nie złorzeczą swym rodakom grającym w niemieckiej drużynie.
- W takim razie nasz rząd nie ma już o co walczyć?
- Powinien twardo stać przy egzekwowaniu tych uprawnień, które są zawarte w traktacie z 1991 roku, a nie były egzekwowane przez ostatnie 18 lat. Tymczasem prawa Niemców w Polsce są przestrzegane. Mamy w naszych relacjach z Niemcami kilka punktów zapalnych: rura w Świnoujściu, kwestie dotyczące pamięci historycznej czy właśnie mniejszość polska. Nasi dyplomaci muszą zdecydować, na których polach ustępować, aby na innych zyskiwać. Ja jednak nie widzę sukcesów na żadnym polu.
- Do tego Berlin wycofuje się z rehabilitacji Polaków, którzy ucierpieli z rąk hitlerowców podczas II wojny światowej.
- Już się wycofał. Niemcy boją się odszkodowań, ale to ich nie usprawiedliwia. Bo jeśli oszczędzają na krwi tych ludzi, to jest to skandal. Przecież to państwo niemieckie ich represjonowało i ścinało na gilotynach w katowniach gestapo. Za zabór majątku Związku Polaków w Niemczech winno się wypłacić odszkodowanie, jakie mogłoby zasilić fundacje wspierania polskich organizacji w RFN.
Piotr Semka
Publicysta "Rzeczpospolitej"