"Super Express": - Nie zabrakło panu natychmiastowej reakcji kogoś z najwyższych władz na raport MAK zaraz po jego opublikowaniu?
Piotr Semka: - Oczywiście, że zabrakło. O tym, że konferencja MAK, na której przedstawi on swój raport w środę rano, było wiadomo we wtorek. Początkowo rzecznik rządu Paweł Graś sugerował, że nie jest to nic na tyle ważnego, żeby premier miał przerywać urlop. W środę Donald Tusk nie zdecydował się stanąć naprzeciw temu, co opowiadali Rosjanie. A moim zdaniem powinien był wrócić jeszcze we wtorek. Od premiera, w sytuacji, w której prestiż naszego kraju jest wystawiony na szwank, należało oczekiwać szybkiej reakcji.
Przeczytaj koniecznie: Paweł Graś: Raport nie jest zgodny z oczekiwaniami rządu
- Brak tej szybkiej reakcji zaszkodzi polskiemu stanowisku ws. katastrofy?
- Oglądałem większość ważnych zachodnich dzienników. Rosyjska wersja była tam prezentowana bez żadnej antytezy. Brak ustosunkowania się, szczególnie do tezy, że wszystkiemu był winny pijany polski generał, utrwaliło wszystkie obraźliwe wobec nas stereotypy jako o narodzie ze specyficzną mieszanką patriotycznego nadęcia z niechlujstwem, które przekłada się na tragedie.
- Wczorajsze wystąpienie premiera przebije się do światowej opinii publicznej?
- Nie, gdyż news był w środę. Teraz premier Tusk trafi co najwyżej do drobnej notatki.
- Czy będzie musiał wytłumaczyć się z tego?
- Cóż, zapewne opozycja wyjdzie z inicjatywą postawienia premiera przed Trybunałem Stanu. Oczywiście zostanie to potraktowane jako stanowisko radykalne i nie uzyska poparcia większości. PO będzie broniło Tuska do upadłego. Z kolei SLD już wzywa go, żeby nie robił z rosyjskiego raportu żadnego problemu, tylko przyjął go do wiadomości.
Piotr Semka
Publicysta "Rzeczpospolitej"