Piotr Piniński: Nie chcę zostać królem Szkocji

2013-07-12 20:27

Jeśli w przyszłorocznym referendum Szkoci opowiedzą się za niepodległością i zechcą powrotu monarchii, pierwszym w kolejce do tronu będzie żyjący w Polsce Piotr Piniński.

„Super Express”: - Niewiele osób wie, ale to pan, pół Szkot, pół Polak, jest pierwszy w kolejce do tronu szkockiego, jeśli Szkocja zdecyduje się na wystąpienie ze Zjednoczonego Królestwa i powrót do monarchii pod berłem Stuartów. Jak to się stało, że potencjalny król mieszka dziś w Warszawie?

Piotr Piniński: - O dziwo nie ma to nic wspólnego z faktem, że moja matka jest Szkotką. Aby zrozumieć tę historyczną zawiłość musimy cofnąć się do wieku XVIII.

A więc cofnijmy się do czasów, kiedy wnuczka Jana III Sobieskiego pojęła za męża syna ostatniego króla Szkocji i Anglii.

Tak, działo się to już na wygnaniu rodu Stuartów. Ze związku Marii Klementyny Sobieskiej i Jakuba III narodził się Karol Edward Stuart. Absolutna legenda historii Szkotów. Człowiek, który w 1745 roku podjął ostatnią próbę odzyskania tronu dla Stuartów i wywołał powstanie narodowe.

Opisuje pan tę absolutną legendę w swojej książce „Dziedzic Sobieskich. Bohater ostatniej wojny”. Co ciekawe powstanie przez niego wywołane to jedyne w dziejach walk Szkotów z Anglikami o niepodległość, które miało spore szanse na powodzenie...

A wie pan, ten ogień powstańczy w dużej mierze miał swoje źródło w osobowości Karola Edwarda. Miał on w sobie wiele z charyzmy Sobieskich. Zwłaszcza swojego pradziada, Jana III Sobieskiego. Jego ojciec, Jakub II, był bowiem antytezą charyzmy – był może dobrotliwym i zacnym człowiekiem, ale jednocześnie przeraźliwie nudnym. Gdyby Karol Edward miał w sobie więcej ze Stuartów niż z Sobieskich, nikt by w tym powstaniu za nim nie poszedł.
Charyzma jednak nie wystarczyła. Powstanie upadło, a Karol Edward musiał salwować się ucieczką.

Tak, wtedy skończyły się marzenia o niepodległości. Niemniej Karol Edward doczekał się jednego potomka – dziewczynki, która gdy już była zamężną kobietą, wraz ze swoimi córkami mieszkała w Paryżu. Tam zresztą zmarła w roku wielkiej rewolucji francuskiej. Jej wybuch, jak wielu arystokratów, zmusił jej męża i córki do ucieczki z Francji. A gdzie miały uciekać jak nie do Wiednia, Pragi i Warszawy.

Skąd na tej liście stolica Polski?

Powiązania między Polską i Francją w XVIII w. były wyjątkowo silne. Wynikało to z licznych koligacji dynastycznych. Przecież żona Ludwika XV w. była Polką z rodu Leszczyńskich. Niemniej ważne było także to, że w obu krajach silna była religia katolicka i łączyły je więzi masonerii. To wystarczyło, żeby w Polsce odnaleźć cichą przystań. A kogo wybrał na męża córki ostatniej ze Stuartów?

Zapewne kawalera z zacnego rodu polskiej szlachty.

Właśnie! Został nim syn dyskretnego bankiera z rodu najbliższych kuzynów Stuartów, czyli Radziwiłłów. Tak oto znów losy ostatniej dynastii królów szkockich połączyły się z Polską. Stąd już  tylko kilka pokoleń do mnie.

I myśli pan czasem o tym, że władza czeka?

Ależ skąd! Nie mam ambicji uchodzić za przyszłego króla Szkocji. Całe szczęście odkryłem swoje powiązania z rodem Stuartów bardzo późno, już jako dojrzały człowiek. Nie dorastałem więc w glorii dziedzica tronu i micie władzy królewskiej. Dzięki temu udało mi się nie stracić rozumu i zachować bardzo duży dystans do tego wszystkiego.

Nie chciałby pan tym królem zostać? Wielu marzy o czymś takim.

Po pierwsze, nie chciałbym tego ja – ze względów, o których mówię wcześniej. Po drugie, jestem sporym problemem dla Szkotów. Karol Edward, którego jestem potomkiem to największy bohater narodowy Szkotów. Postać owiana absolutną legendą. A skoro jest legendą, na której miała wymrzeć dynastia Stuartów, to pewnym sensie współcześni Szkoci muszą być trochę rozczarowani, że jednak odnalazł się jego potomek. Burzy to pewną wizję historii, która najlepiej brzmi, kiedy jest tragiczna. Wreszcie bardzo wątpię, żeby Szkoci w wypadku ogłoszenia niepodległości chcieli powrotu monarchii.

Czemu?

Szkoci to naród dość mocno lewicujący, więc nie w głowie im elitaryzm. Poza tym, jeśli w referendum okaże się, że chcą niepodległości, będzie to oznaczać kurs na podkreślanie odrębności od Zjednoczonego Królestwa. Na pewno nie uznają zwierzchności królowej brytyjskiej, jak wiele krajów Commonwealthu, ani nie zdecydują się na ustanowienie rodzimej monarchii, skoro taki system władzy ma Wielka Brytania. Pójdą raczej śladem Irlandii i ustanowią system prezydencki. A żeby jeszcze bardziej odróżnić się od Londynu, przyjmą tak nie lubiane przez Anglików euro.

Myśli pan, że Szkoci zdecydują się na secesję?

Trudno dziś powiedzieć. Referendum odbędzie się w przyszłym roku, czyli w najgorszym możliwym momencie. W Europie szaleje kryzys gospodarczy, więc wielu Szkotów może się zastanawiać, czy bez Anglii ich kraj sobie poradzi. To wielki dylemat, który nie pozwala jednoznacznie ocenić szans zbliżającego się referendum.

Piotr Piniński. Historyk sztuki. Pierwsze w kolejce do tronu szkockiego