Kandydaturę Piotra Ikonowicza na objęcie stanowiska Rzecznika Praw Obywatelskich wysunęła w ostatnich dniach Lewica. Zdaniem jej polityków, ten działacz społeczny, angażujący się m.in. w sprawy eksmisyjne, byłby odpowiednim kandydatem na to stanowisko. - Potrzebujemy Rzecznika Praw Obywatelskich, który będzie bezkompromisowy. Który stanie po stronie wykluczonych, ofiar reprywatyzacji, eksmitowanych, bezdomnych, kobiet. Który będzie walczył o sprawiedliwość społeczną. Taką osobą jest Piotr Ikonowicz. Chciałabym, żeby został RPO - przekonywała m.in. posłanka Marcelina Zawisza. - Uważam, że to jest wielki komplement pod adresem... Ta propozycja pod adresem tego środowiska, które ja reprezentuję, bo to, że pomagamy tysiącom rodzin, to jest zasługa bardzo dużego grona ludzi dobrej woli, którzy to robią – podkreślił już na wstępie w piątkowej rozmowie z RMF FM. Zapytany, jak zamierza przekonać posłów PiS do siebie, zaskakująco odparł: - Ja właściwie nie muszę do siebie ich przekonywać. Dlatego że oni mnie bardzo cenią. Natomiast oczywiście zapytają się Jarosława Kaczyńskiego, i to Jarosław Kaczyński rozstrzygnie.
Następnie przywołał bardzo ciekawą historię związaną z liderem PiS i Adamem Bodnarem. Jak się okazuje, gdyby nie Ikonowicz, ten drugi mógłby nigdy nie zostać RPO. - Ale ja tu przypomnę, że kiedy nastał Adam Bodnar na stanowisko Rzecznika Praw Obywatelskich, to myśmy dostrzegli z dużym zadowoleniem, że on się zaczyna właśnie zajmować sprawami socjalnymi, m.in. powołał radę do spraw walki z bezdomnością, w której zasiada moja małżonka Agata Nosal-Ikonowicz, przewodnicząca Kancelarii Sprawiedliwości Społecznej. I wtedy zaczęło się mówić, że on ma być odwołany. Ja wtedy wystosowałem list osobisty do Jarosława Kaczyńskiego, z prośbą, żeby go nie odwoływać, powołując się na wspólną opozycyjną przeszłość. No bo cóż to by był za rzecznik, który się podobał rządowi? Musi być taki, który się rządowi nie podoba, bo ma być po tej drugiej stronie, po stronie obywateli. I Jarosław Kaczyński odpowiedział mi listem, w którym zapewnił mnie, że go nie odwoła. Nawet TVN opublikował ten list, tylko zapomniał nadmienić, kto pisał i komu odpisał - wspominał Ikonowicz.
Pod koniec rozmowy prowadzący ją dziennikarz nawiązał do rodzinnych koneksji Ikonowicza. Przyznał on, że ze swoją siostrą Magdą Gessler nie rozmawiamy zbyt często, gdyż "żyjemy w dwóch różnych światach". - Natomiast szczerze mówiąc, ona wcale nie ma takich najgorszych poglądów i chyba nieźle traktuje pracowników. Ja w każdym razie żadnej próby zorganizowania jej związku zawodowego nie uwieńczyłem powodzeniem. Więc to znaczy, że mają się nieźle - szybko dodał. Wówczas dziennikarz przypomniał, że Ikonowicz mówił niegdyś, że po 20-dniowej głodówce w areszcie, pierwsze co zrobił, to poszedł do siostry. - I siostra podjęła pana czym? Pamięta pan jeszcze? - dopytywał. - Ale absolutnie! Spaghetti z krewetkami. Bardzo dobre. Lekkostrawna kuchnia. A kuchnia w areszcie Grochów nie była godna polecenia, więc się wstrzymałem przez jakiś czas - odpowiedział z uśmiechem Ikonowicz.