"Super Express": - Solidarność poparła w wyborach prezydenckich kandydata Prawa i Sprawiedliwości. Skąd taka decyzja?
Piotr Duda: - Na przestrzeni ostatnich 25 lat związek w wyborach prezydenckich zawsze udzielał poparcia to Lechowi Wałęsie, to Marianowi Krzaklewskiemu, to Lechowi Kaczyńskiemu, to Jarosławowi Kaczyńskiemu. Nie wyobrażałem sobie, by tym razem miało być inaczej. Novum w tym roku jest to, że po raz pierwszy podpisaliśmy umowę programową z kandydatem na prezydenta. Zdaję sobie sprawę, że jest ona niezbyt wartościowa pod względem prawnym. Ale bardzo wartościowa pod względem politycznym. Bo Andrzej Duda, jeśli zostanie prezydentem, czego bardzo bym chciał, będzie z realizacji umowy przez związek rozliczany. Szkoda, że nie mieliśmy takiej umowy z Lechem Wałęsą. Wówczas też mógłby być rozliczony z obietnic, które w 1990 r. złożył.
- Jakie są najważniejsze punkty umowy, którą podpisaliście?
- To są rzeczy, o których mówimy od lat. Przede wszystkim zapisy dotyczące wieku emerytalnego. Wszyscy dziś mówią, że prezydent Bronisław Komorowski, podpisując ustawę o wydłużeniu wieku emerytalnego, nie przeanalizował projektu, tylko bezmyślnie podpisał to, co Platforma mu podsunęła. Dziś sam mówi, że te rozwiązania są niedoskonałe. Już w 2012 roku mówiliśmy o połączeniu wieku emerytalnego z latami przepracowanymi i oskładkowanymi, tak jak jest to w Niemczech. Dziś chcemy do tego wrócić.
- A oprócz wieku emerytalnego?
- Płaca minimalna, likwidacja umów śmieciowych, sprawiedliwy system podatkowy, świadczenia dla osób niepełnosprawnych. W umowie są też zapisy mówiące o wzmocnieniu ustaw obywatelskich, tak by nie były one od razu odrzucane. Zebranie miliona podpisów oznaczałoby obligatoryjne przeprowadzanie referendum krajowego. Jestem przekonany, że prezydent Andrzej Duda będzie tę umowę realizował.
- Pojawiły się jednak zarzuty o angażowaniu Solidarności w politykę. Przecież związki zawodowe mają dbać o prawa pracownicze, nie popierać konkretnych ugrupowań. Zaangażowanie w ramach Akcji Wyborczej Solidarność też nie wyszło wam na dobre. Nie obawia się pan powtórki?
- Wspieramy kandydata, który poparł nasze konkretne postulaty. W czym związkowcy się różnią od panów Gajosa, Olbrychskiego czy Pendereckiego, którzy występują w spocie urzędującego prezydenta? Podpisaliśmy umowę nie o stołki, ale umowę programową. Pracownicy powinni docenić, że zamiast protestować na ulicach, próbujemy rozwiązywać ich problemy właśnie w ten sposób. Pewnie, członkowie PO z prezydentem włącznie byliby szczęśliwi, gdybyśmy ich poparli. Wtedy mówiliby, jaki odpowiedzialny, profesjonalny, dojrzały i demokratyczny związek zawodowy. Ale my chcemy współpracować z tymi, którzy rozumieją rolę związków zawodowych i są wrażliwi na sprawy społeczne. Wszyscy widzimy, jak to wygląda pod rządami PO.
- Jednak po wsparciu Dudy w świat idzie przekaz o angażowaniu w politykę...
- Powiem tak. Jak organizujemy demonstrację, to zarzucają nam, że przeszkadzamy mieszkańcom Warszawy w normalnym funkcjonowaniu. Organizujemy strajk, jak to było na Śląsku, mówią, że niszczymy własne zakłady pracy. Podpisujemy merytoryczną umowę programową, to słyszymy, że angażujemy się w politykę. To najlepiej by było nas w ogóle zdelegalizować i zamknąć. My robimy to, co uważamy za słuszne.
Zobacz: Paweł Kukiza i Korwin-Mikke mieli TAJNE POROZUMIENIE!