- Ustalono sprawców dywersji na kolei, dwóch obywateli Ukrainy współpracujących z Rosją
- Celem było doprowadzenie do katastrofy kolejowej na trasie Warszawa–Lublin
- Pierwszy ładunek miał wykoleić pociąg; drugi wojskowy C4, został zdetonowany kablem 300 m
- Sprawcy uciekli z Polski przez Terespol
- Na miejscu znaleziono kamerę, urządzenia inicjujące i drugi ładunek, który nie wybuchł
- Służby namierzyły trop kart SIM użytych do zdalnej detonacji
- Rzecznik ministra: „Wszystko wskazuje na rosyjskie służby specjalne”
Premier Tusk: „Intensywna praca służb pozwoliła ustalić osoby odpowiedzialne”
W Sejmie rozpoczęło się wystąpienie premiera Donalda Tuska o sytuacji na kolei. Szef rządu od pierwszych słów podkreślił wagę sprawy: „Wolałbym w tym dniu zabierać głos na inny temat, ale jestem winny informację Polkom i Polakom.” Po czym przeszedł do najważniejszego, mówiąc: „Intensywna praca służb, policji i prokuratury pozwoliła ustalić osoby odpowiedzialne za akt dywersji.”
Dwóch Ukraińców z rosyjskimi powiązaniami
Premier ujawnił: „Ustalone osoby to dwóch obywateli Ukrainy. Działali oni od dłuższego czasu z rosyjskimi służbami.”Jak dodał: „Ich wizerunki zostały utrwalone.” Sprawcy po pierwszym ataku, zniszczeniu torów w Mice, opuścili Polskę przez przejście graniczne w Terespolu.
„Celem była katastrofa w ruchu kolejowym”
Tusk nie zostawił wątpliwości: „Co do obu przypadków mamy pewność, że były to działania intencjonalne, a ich celem było doprowadzenie do katastrofy w ruchu kolejowym.”
Premier ujawnił szczegóły: „Pierwszy akt polegał na zamontowaniu na torze obejmy stalowej, która miała doprowadzić do wykolejenia pociągu. Zdarzenie miało zostać utrwalone przez zamieszczony w okolicy telefon z powerbankiem.”
Wcześniej służby potwierdziły odnalezienie drugiego, niewybuchniętego ładunku, a także kamery rejestrującej przebieg operacji.
Drugi atak: wojskowy C4 i kabel 300 metrów
Premier Tusk podał: „Drugie zdarzenie miało miejsce 15 listopada o godz. 20:58. Ładunek wybuchowy typu wojskowego C4 został zdetonowany przy pomocy urządzenia inicjującego, poprzez kabel elektryczny długości 300 m. Zabezpieczono również materiał wybuchowy, który nie zdetonował.”
Nowy trop: karty SIM użyte do detonacji
RMF FM informowało, że służby zabezpieczyły dwie karty SIM, które posłużyły do zdalnego wywołania eksplozji. Udało się dotrzeć do danych paszportowych osoby, na którą zarejestrowano numery. To karty polskiego operatora. Nie musi to oznaczać, że właściciel dokumentów był wykonawcą ataku, ale śledczy uznali trop za „bardzo istotny”.
Rzecznik ministra: „Wszystko wskazuje na rosyjskie służby specjalne”
Jacek Dobrzyński, rzecznik ministra koordynatora służb specjalnych, stwierdził: „Zleceniodawcy aktów dywersji, a wszystko na to wskazuje, że są to rosyjskie służby specjalne, bardzo by chcieli wiedzieć, w którą stronę postępowanie zmierza.” Ostrzegł również: „Te informacje, które z niewiadomych źródeł pochodzą, które potem są powielane, mogą być typową rosyjską dezinformacją.”
Kolektyw Res Futura potwierdził wzmożoną aktywność rosyjskich kont: „Rosjanie kreują narrację o rzekomym polskim »oddolnym ruchu sabotażowym«. To klasyczna operacja wpływu.” Polskie służby trzymają rękę na pulsie, a Dobrzyński zapewnił: „Nasi funkcjonariusze trzymają rękę na pulsie i sprawę do końca wyjaśnią.”
Poniżej galeria zdjęć: Służby i ABW zabezpieczają miejsce eksplozji. Siemoniak: „Służby pracują wspólnie”