Sąd Najwyższy podejmuje decyzję ws. ważności wyborów! Czy Karol Nawrocki będzie prezydentem?

2025-07-01 18:57

Sąd Najwyższy we wtorek, 25 czerwca, zajął się kwestią ważności wyborów prezydenckich z 18 maja i 1 czerwca 2024 roku. Posiedzenie całej Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych rozpoczęło się o godzinie 13:00 i było transmitowane na żywo. Pod budynkiem Sądu Najwyższego zebrały się tłumy! Jedni agitowali za tym, aby ponownie przeliczyć wszystkie głosy, inni liczyli na to, że wybór Karola Nawrockiego stanie się oficjalnie przyklepany. Śledźcie z nami to wydarzenie!

Sąd najwyższy, Nawrocki, Trzaskowski

i

Autor: Shutterstock, ART SERVICE / SUPER EXPRESS (2)

Sąd Najwyższy rozstrzyga o ważności głosowania

Uchwałę o ważności wyborów podejmuje Sąd Najwyższy na podstawie sprawozdania z wyborów przedstawionego przez Państwową Komisję Wyborczą (PKW) oraz po rozpoznaniu wszystkich protestów przeciwko wyborowi prezydenta. 1 czerwca, w II turze wyborów prezydenckich, Karol Nawrocki zdobył 50,89 proc. głosów, pokonując kandydata KO Rafała Trzaskowskiego, który uzyskał 49,11 proc.

Zobacz: Jest nowy, sensacyjny sondaż partyjny. Nie pokazujcie wyników Donaldowi Tuskowi

Wkrótce po II turze wyborów media zaczęły informować o nieprawidłowościach związanych z liczeniem głosów w niektórych komisjach. Informowano m.in. o przypadkach, gdy sami przedstawiciele obwodowych komisji zgłaszali po fakcie pomyłki polegające na odwrotnym przypisaniu głosów kandydatom – głosy oddane na Rafała Trzaskowskiego zostały przypisane Karolowi Nawrockiemu, bądź też odwrotne sytuacje.

Protesty wyborcze

Termin na składanie protestów wyborczych upłynął 16 czerwca. Łącznie zarejestrowano ich ponad 53 tysiące. W ubiegłym tygodniu pierwsza prezes SN Małgorzata Manowska informowała, że „indywidualne protesty” liczą kilkaset sztuk. Większość – jak mówiła – stanowią protesty składane przy wykorzystaniu gotowych wzorów m.in. opracowanych przez posła KO Romana Giertycha. Ponad 50 tys. protestów wyborczych pozostawiono bez dalszego biegu, o czym informował SN w komunikacie opublikowanym z soboty na niedzielę.

Sprawdź: Burza w sprawie protestów wyborczych! Bodnar oskarża, Sąd Najwyższy odpowiada

W piątek SN na posiedzeniu jawnym uznał za zasadne zarzuty dwóch protestów wyborczych dotyczących łącznie 12 obwodowych komisji wyborczych, w których przeprowadzono oględziny kart wyborczych po II turze wyborów prezydenckich. Uznał zarazem, że nieprawidłowości te nie miały wpływu na ogólny wynik wyborów. Następnie w weekend SN poinformował o uznaniu na posiedzeniach niejawnych podnoszonych nieprawidłowości w odniesieniu do kolejnych pięciu komisji. Nieprawidłowości te oceniono także jako niemające wpływu na wynik wyborów.

Co ważne, Marszałek Sejmu Szymon Hołownia zapowiedział, że jeśli SN podejmując uchwałę, nie stwierdzi nieważności wyborów prezydenta, bądź jeśli nie zajdą „żadne inne niespodziewane okoliczności”, to na 6 sierpnia zwoła Zgromadzenie Narodowe, aby nowo wybrany prezydent Karol Nawrocki złożył przysięgę i objął urząd.

Decyzja Sądu Najwyższego. Czy wyniki wyborów są ważne?

Tuż po godzinie 13 otwarto jawne posiedzenie Sądu Najwyższego. Przewodniczył mu sędzia Krzysztof Wiak. Na początku doszło do wymiany argumentów pomiędzy przewodniczącym, a prokuratorem generalnym Adamem Bodnarem (przypomnijmy, że wcześniej zakwestionował on skład Izby Kontroli Nadzwyczajnej, domagając się, by sprawę rozpatrywali sędziowie Izby Pracy i Ubezpieczeń Społecznych). W pewnym momencie duże poruszenie na sali wywołał jeden z widzów, który domagał się informacji zwrotnej względem złożonego przez siebie protestu wyborczego, ale po interwencji strażników i słowach sędziego Wiaka usiadł on spokojnie na miejsce.

- Mam pytanie do pana. W 2023 r. w wyborach uzyskał pan mandat senatora. Przypomnę, że ważność tamtych wyborów stwierdzała nasza izba. W związku z tym mam pytanie: czy czuje się pan wadliwie wybranym senatorem? Tzw. neo-senatorem? Wówczas pan nie protestował. Nie przypominam sobie - zaczepiła Bodnara sędzia. - Jestem tutaj w roli osoby występującej w obronie protestów wyborczych. Ostatnią rzeczą, jaką zrobię, to będzie posługiwanie się tego typu słowami, jakie pani sędzia użyła. Tego typu publicystyczne słowa nie powinny padać w tej sali  - odpowiedział jej minister sprawiedliwości.

Przeczytaj: Pilne! Wracają kontrole na granicy z Niemcami i Litwą. Tusk ogłasza: „Cierpliwość się wyczerpała”

Po przeszło 25 min. doszło w końcu do odczytu sprawozdania z przeprowadzonego postępowania, które odczytywała sędzia Maria Szczepaniec. Sąd Najwyższy zapoznał się ze sprawozdaniem PKW dotyczących wyborów, jak i postanowieniami dotyczącymi protestów wyborczych. PKW oceniała, że incydenty mogły mieć wpływ na ostateczny wynik, więc pozostawiła wydanie decyzji SN. Wskazano następnie, że liczba protestów wyborczych, choć wielka, to w większości była jednak bezpodstawna (lub niespełniająca wszystkich wymogów formalnych, lub zawierających takowe błędy). - W 21 przypadkach Sąd Najwyższy wyraził opinię, że zarzuty protestu są zasadne w całości lub w części, lecz stwierdzone naruszenia nie miały wpływu na wynik wyborów - przekazała.

Po ponad 20 minutach swoje sprawozdanie przedstawił Sylwester Marciniak, przewodniczący Państwowej Komisji Wyborczej. W konkluzji ocenił, że nie stwierdzono takich uchybień, które miały mieć wpływ na wyrok wyborów. Zastrzegł przy tym jednak, że takowe miały miejsca i nie można traktować ich jako coś, co jest nieuniknione, więc należy z nich wyciągnąć wnioski na przyszłość. Jak podkreślił, zaledwie 0,3% osób odpowiedzialnych za wybory popełniło błędy. Na koniec zaapelował więc o zaakceptowanie wyniku wyborów.

Tuż przed 14 swoje sprawozdanie rozpoczął przedstawiać Adam Bodnar. Przekonywał on, że doszło do szeregu nieprawidłowości w rozpatrywaniu protestów wyborczych. Twierdził przy tym, że otrzymał jedynie szczątkową ilość informacji na ich temat. Zarzucał też, że jakiekolwiek stanowiska prokuratora generalnego nie zostały wzięte pod uwagę przez SN. Prokuratorom miano również utrudniać dostęp do akt danych protestów wyborczych (dodając przy tym, że gdy ostatecznie je przyznano, to i tak się nie dało nic zrobić, gdyż czytelnia w SN jest dziś nieczynna z powodu protestów). Wskazywał również, że jest więcej komisji, w których powinno dojść do ponownego przeliczenia głosów. Wyraził przy tym wątpliwość, czy na pewno wszystkie protesty zostały tak naprawdę przez SN rozpatrzone.

Po Adamie Bodnarze głos zabrał prok. Jacek Bilewicz. Mówił on o konkretnych protestach, w których były wskazane "cztery kategorie anomalii" (czyli zaskakujących wyników w konkretnych komisjach, mając na uwadze te z pierwszej, i drugiej tury). Przekonywał on, że zignorowanie wskazanych przez niego dwóch protestów wyborczych, może wzbudzać w społeczeństwie obawy o to, czy wynik wyborów jest prawdziwy. Dodawał przy tym, że prokuratura zamawiała ekspertyzy u specjalistów z zakresu socjologii i ekonometrii, którzy mieli wskazać, że w ponad 200 komisjach wyborczych powinno dojść do ponownego przeliczenia głosów. - Do tej pory nie wiemy, jaki jest wynik wyborczy. Ponieważ SN nie zdecydował się na przeliczenie kart we wszystkich komisjach, w których zachodziły anomalie, nie sposób określić, jaka była dokładna różnica między kandydatami. Prokuratura nie chce zmieniać wyniku wyborów, jednak wskazuje, że powinny być ustalone dokładne ich wyniki - oznajmił.

Do tych wystąpień odniósł się szef PKW. Przytoczył on raport przygotowany przez trzech profesorów z Fundacji Batorego, którzy również analizowali anomalia w drugiej turze wyborów prezydenckich. Choć również zgadzali się oni z faktem, że takowe miały miejsca, to jednak zdarzało się to już w przeszłości. Stwierdzili oni jednak jednoznacznie, że nie miały one wpływu na wynik wyborów.

Głos zabrał następnie przewodniczący składu sędziowskiego SSN Krzysztof Wiak. - Cieszę się, panie prokuratorze generalny, że pan sformułował te wątpliwości. Wiele z nich będziemy mieli szansę tutaj z otwartą przyłbicą wyjaśnić -  stwierdził. - Informacje, że SN odmówił prokuratorowi wglądu w akta, nie jest zgodne z prawdą. Może pan prokurator generalny zna jakieś pismo, o którym ja nie wiem - przekonywał przy tym. - Wszystkie protesty zostały przeanalizowane przez sędziów. Jeśli protesty były tożsame, występowaliśmy do pana prokuratora z jednym wnioskiem o opinię. Taka jest pragmatyka działań sądów - dodał.

Następnie wypowiadała się sędzia Joanna Lemańska. Jak mówiła, "rocznie do Sądu Najwyższego, do wszystkich izb wpływa ok. 20 tys. spraw"- Teraz do nas, do Izby Kontroli wpłynęło w ciągu dwóch tygodni tyle protestów, ile SN otrzymuje w ciągu 2-3 lat - informowała. Nawiązała również do 1995 roku, gdy po wyborze Aleksandra Kwaśniewskiego na prezydenta, było ok. 600 tys. protestów. Większość z nich była składana na wzorze zamieszczonym w jednej z gazet, który można było wyciąć i wysłać do SN.

Ponownie głos zabrał Adam Bodnar. Bronił on stanowczo ekspertów, na których powoływała się prokuratura. Odnosił się też do wypowiedzi sędzi  Lemańskiej, która tłumaczyła, jaka jest pragmatyka sądowa dotycząca protestów o tożsamej treści. - Ponowne liczenie głosów w większej liczbie komisji zapewne nie wpłynęłoby na ostateczny wynik wyborów, ale uspokoiłoby nastroje u części obywateli - zakończył. Następnie dyskutował on przez chwilę z sędzią Lemańską. W pewnym momencie upomniał go przewodniczący komisji. - Proszę zwracać się do sądu jak do sądu. Tytuły akademickie na tej sali nie mają znaczenia - oznajmił Bodnarowi, który kilkukrotnie zwracał się do swej rozmówczyni zwrotem "pani profesor".

- Chciałbym wskazać, że każdy wyborca ma wolny wybór. To, że niekiedy wymyka się schematom statystycznym, to wcale nie znaczy, że doszło do nieprawidłowości - tłumaczył po chwili Sylwester Marciniak. Został on też zapytany przez jednego z sędziów SN, czy "członkowie Państwowej Komisji Wyborczej, którzy zostali przedstawieni przez koalicję rządzącą, dysponują większością głosów Państwowej Komisji Wyborczej". - To jest za daleko idący wniosek, chociaż przy poszczególnych głosowaniach często bywa, że jest taki wynik widoczny - odpowiedział Sylwester Marciniak.

Sędzia Aleksander Stępkowski zaczepił prokuratura generalnego. - Panie prokuratorze, pan dużo mówi o samopoczuciu obywateli, o emocjach. Proszę powiedzieć sądowi, co jest istotą tego postępowania na gruncie konstytucji? - zapytał. - O zdrowiu psychicznym mówił wczoraj pan prezydent, nie chciałbym do tego wracać - usłyszał w odpowiedzi. Potem głos zabrał sędzia Redzik, który prowadził 27 lipca rozprawę dotyczącą protestów wyborczych. - Najwyższa pora, żebyśmy zaczęli też rozmawiać o tych problemach, które pan wskazał we wniosku o wyłączenie, dlatego że nie może być tak, że sędziowie sędziów nie uznają, kwestionują. My jesteśmy dla obywateli, my pełnimy służbę dla obywateli - zwrócił się do Bodnara i zaapelował o wyciszanie emocji, a nie ich dalsze podburzanie.

Znów rozgorzała dyskusja pomiędzy Adamem Bodnarem a sędziami SN. Sędzia Marek Dobrowolski zapytał prokuratora generalnego o temat protestów inspirowanych przez Romana Giertycha. Pytał też, jak Adam Bodnar wyobraża sobie "z perspektywy stabilności państwa" ewentualność, w której zaprzysiężenie 6 sierpnia nie mogłoby się odbyć. Padła też kwestia ootycząca terminu 30 dnia na rozpatrzenie protestów. Sędzia zapytał Bodnara, jak rozumie ten termin i czy jeśli nie zostanie dotrzymany, może się wiązać z koniecznością ponownego przeprowadzenia wyborów. - Zdaję sobie sprawę z tego terminu. Powszechnie przyjmuje się, że jest to termin nieprzekraczalny, a po tym terminie SN traci swoje uprawnienia do stwierdzania ważności wyborów. Osobiście uważam, że gdyby SN przekroczył ten termin o tydzień czy dwa ze względu na uzasadnione przesłanki, konieczność rozwiania wątpliwości wyborców, prezydent powinien być zaprzysiężony - tłumaczył minister sprawiedliwości. Swój komentarz na temat tej dyskusji zamieścił na platformie X jeden z kandydatów w wyborach prezydenckich. - Ale tłuką Bodnara - napisał Marek Jakubiak.

Bodnar został również zapytany, kto miałby pełnić obowiązki prezydenta, gdyby 6 sierpnia nie zaprzysiężono Karola Nawrockiego. Minister sprawiedliwości uchylił się jednak od odpowiedzi, podkreślając, że spekulacje na ten temat na sali sądowej podgrzałyby emocje w społeczeństwie. - Panie sędzio, ja myślę, że to postępowanie nie ma służyć temu, abym formułował wypowiedzi, które następnie staną się przedmiotem publicznej debaty - stwierdził.

Głos zabrał także przewodniczący PKW Sylwester Marciniak. -  Większość członków komisji obwodowych solidnie wykonała swoje obowiązki. W ostatnich latach udało się pozyskać dodatkowe środki na ich wynagrodzenie. Nie są to wysokie kwoty, ale dla wielu Polaków stanowią ważne źródło dochodu. Dlatego nie mamy teraz problemów z pozyskiwaniem członków komisji do obsługi wyborów. Nie chciałbym, żeby oskarżenia kierowane w tym roku pod ich adresem, zmieniło nastawienie do pracy przy kolejnych wyborach - powiedział.

Około 16:24 sędziowie udali się na naradę i zapowiedzieli, że wyników narady można się spodziewać najwcześniej o 18:30. Ostatecznie o 18:45 stwierdzono ważność wyborów, a tym samym zatwierdzono wybór Karola Nawrockiego na prezydenta.

Galeria poniżej: Protesty pod Sądem Najwyższym 1 lipca 2025 roku

Sonda
Czy wybory prezydenckie powinny zostać unieważnione?
Polityka SE Google News
DUDEK szort_WYNIKI WYBORÓW SĄ PRAWDZIWE

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki