Przypomnijmy - na początku stycznia we Wrocławiu patrol Służby Ochrony Kolei znalazł leżącego na parkingu mężczyznę. Był bez butów, z głowy leciała mu krew, był pijany. Okazało się, że to podinspektor Zbigniew Raczak, komendant miejski policji we Wrocławiu! Po tym wydarzeniu Raczak nagle się rozchorował i wylądował na zwolnieniu lekarskim, na którym nadal przebywa. Nieoficjalnie ustaliliśmy, że komendant tak bardzo przeżył zdarzenie, że wpadł w głęboką depresję.
Obecnie trwa postępowanie administracyjne, które ma zakończyć się wydaleniem komendanta ze służby. - Nie ma znaczenia, czy jest na chorobowym, czy nie. Mają tu zastosowanie przepisy u uchybieniu godności funkcjonariusza - mówi nam rzecznik KGP Mariusz Ciarka. Co ciekawe, na zwolnieniu lekarskim przysługuje mu 80 proc. wynagrodzenia i według przepisów nie może go skontrolować ZUS. - Z kolei po odejściu ze służby otrzyma sześciomiesięczną odprawę i będzie mógł przejść na emeryturę - dodaje Ciarka. Jako komendant miejski policji Raczak zarabiał ponad 7 tys. zł na rękę. Dostanie więc ok. 42 tys. zł netto odprawy.