Mobilizacja w Rosji stała się faktem i od samego początku przybiera kuriozalny kształt. Niezależne rosyjskie media już donoszą o sytuacjach, które wywołują głuchy śmiech politowania. Niezależne medium na Telegramie "Możem Objasnit" podało, że w Buriacji na Dalekim Wschodzie Rosji wezwania do wojska otrzymały osoby, które już od dawna nie żyją.
Mobilizacja w Rosji. System nie daje rady, poborowi dają w palnik
W obliczu wysłania wezwań do martwych poborowych takie wydarzenia, jak powoływanie do wojska osób, które nie miały z nim nic do czynienia, wydają się małym potknięciem. Kolejne niezależne media rosyjskie ujawniają jednak coraz więcej nieprawidłowości, jakie towarzyszą mobilizacji. Wśród nich jest chociażby wieść o tym, że poborowi, którzy już trafią do docelowych jednostek, są odcinani siłą od kontaktu ze światem i bliskimi.
Jednak nie tylko system odpowiedzialny za mobilizację żołnierzy w Rosji się skompromitował. Także sami mobilizowani Rosjanie nie popisują się zachowaniem. Sieć już zalewają filmiki z libacji alkoholowych, jakie powołani do wojska Rosjanie organizują sobie w trakcie drogi na szkolenia, które poprzedzić mają trafienie na front.
Mobilizowani Rosjanie piją na umór. Poborowy tak pijany, że nie wie, gdzie jest
Szczególnie popularne nagranie, którego wyświetlenia należy liczyć w milionach opublikował na Twitterze Tadeusz Giczan, niezależny dziennikarz białoruski. Na wideo opublikowanym przez Giczana widać, jak grupa porządnie już napitych Rosjan stoi pod szeregiem zaparkowanych na poboczu autobusów. Pijani rżą, śmieją się, widać także oznaki rozemocjonowania w postaci tulących się do siebie panów, a także świadectwa przesycenia organizmu płynami w przypadku kilku osób, które chybocząc się na prawo i lewo oddawały mocz, co również nagrała kamera.
Dopełnieniem tego wideo jest komentarz jednego z Rosjan, który wyraźnie zachrypniętym głosem wykrzyczał do kamery "Po co my jedziemy? Dokąd jedziemy? Ch*j wie!". Nie można oprzeć się wrażeniu, że taka "armia" może stanowić zagrożenie jedynie dla piwniczek i bimbrowni w Ukrainie, ale nie dla samych zmotywowanych jej obrońców.