Zamiast na emerytury pieniądze z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych pójdą na nagrody dla pracowników ZUS i zapłatę za ich nadgodziny. Od października został obniżony wiek emerytalny i chętnych do skorzystania z przyspieszonej emerytury było pięć razy więcej niż zwykle. Choć przewidywano, że zakończy się to katastrofą, wnioski emerytów nie zalegały w szufladach. Ponad80 proc. z 410 tys. uprawnionych osób do końca listopada miało już wydaną decyzję emerytalną. Zapłacą za to wszyscy emeryci. ZUS musiał bowiem wydłużyć godziny pracy, a pracownicy wypracowali łącznie ponad 600 tys. nadgodzin! Związkowcy uzgodnili z prezes ZUS Gertrudą Uścińską (59 l.), że pracownicy zaangażowani w obsługę tych wniosków otrzymają na święta po 400 zł premii. Będzie to kosztować ZUS nawet 12 mln zł. - W związku z obniżonym wiekiem emerytalnym pracownicy wykonali ogromną pracę i te premie są uzasadnione - podkreśla Aldona Węgrzynowicz, rzeczniczka śląskiego oddziału ZUS.
- Budżet ZUS to odczuje, ponieważ ta instytucja zatrudnia 45 tys. ludzi! A wszystko to przez bezsensowny system emerytalny. Ogromna rzesza ludzi liczy coś, co jest nikomu niepotrzebne, np. kapitał początkowy, którego nie ma i nigdy nie było - komentuje Robert Gwiazdowski (57 l.), ekspert Centrum im. A. Smitha.