"Super Express": - Jak donosi "Dziennik Gazeta Prawna" w europarlamencie pojawił się pomysł, by w Unii Europejskiej wprowadzić jednolite ceny na leki. To oczywiście oznacza dramatyczny wzrost cen w krajach tzw. nowej Unii. Kto wpadł na tak głupi pomysł?
Bolesław Piecha: - To nie kwestia głupich pomysłów, ale lewicowego nastawienia części europarlamentarzystów. To skandynawscy i niemieccy zieloni oraz socjaliści.
- A co oni mają z tym wspólnego?
- To oni twierdzą, że wszystko, co złego dzieje się w Europie, jest winą złego podziału dochodu narodowego. Czyli każdemu według potrzeb. W ich narracji wygląda to tak, że chcą wyrównać dostęp do leków w Europie. Chcą, żeby biedni i bogatsi mieli taki sam dostęp do leczenia.
- Brzmi dobrze.
- To pod tym hasłem kryje się dopiero drugie dno. Oni myślą wyłącznie o swoich biednych - w Skandynawii, Niemczech czy Francji. Wymyślili sobie, żeby ująć w ramy prawne coś, co łatwo wycenić. Trudno to zrobić w kwestii usług medycznych, bo to skomplikowane procedury. Co innego tabletki, maści, syropy. Tu nie ma problemu. Chcą więc, żeby w całej Unii ceny leków były jednakowe.
- Akurat w takich krajach, jak w Polsce, nie spotka się to raczej z entuzjazmem.
- Owszem. Ten pomysł będzie oznaczać obniżenie cen leków w bogatych krajach unijnych - w Niemczech, Francji, całej Skandynawii. Tam ceny leków są dużo wyższe niż w Polsce, i to w Polsce straty z Europy Zachodniej zostaną zrekompensowane poprzez znaczące podwyżki. To oburzające. No, chyba że Niemcy chciałyby wszystkim krajom, w których do podwyżek by doszło, finansować dopłatę do leków. Ale nikt o tym nie słyszał.
- Są wyliczenia, że ceny leków w Polsce miały pójść w górę o ok. 1/3. To realny scenariusz?
- Tego nadal nie wiemy, bo jeszcze nie ma konkretnych zapisów, na podstawie których podwyżki można by wyliczyć. Na pewno już samo podniesienie cen o 1/3 skończyłoby się tym, że procent niewykupowania leków - i tak już w Polsce wysoki - tylko by się zwiększył. Przynajmniej o 100 proc.
- A podobno za pomysłami zrównania cen ma iść idea solidaryzmu europejskiego.
- To nie solidaryzm, ale skrajny egoizm najbogatszych państw.
- Uderzający także w polskie firmy farmaceutyczne.
- Rzeczywiście, jeśli takie regulacje weszłyby w życie, uderzyłyby w polski rynek farmaceutyczny. Mamy wiele silnych podmiotów w tej branży, które w Europie konkurują ceną swoich produktów. Gdyby więc doszło do tego, że urzędowo podwyższy się ceny leków, oznaczałoby to ich upadek. Nie wytrzymają bowiem konkurencji ze strony największych koncernów farmaceutycznych. A przecież polskie firmy dostarczają dobrych tanich leków, dają tysiące miejsc pracy i odprowadzają do budżetu sporo pieniędzy. Ich upadek w wyniku narzuconej przez Unię urawniłowki skończyłby się katastrofą.
- Myśli pan, że ta urawniłowka może wejść w życie?
- Jest to, oczywiście, niezgodne z unijnymi traktatami. Te mówią wyraźnie, że sprawy służby zdrowia, jej organizacji to sprawa każdego państwa członkowskiego i Unii nic do tego. Pomysłodawcy chcą to jednak przełamać. Ma powstać rezolucja, która wzywa Komisję Europejską do przygotowania stosownego dokumentu, który potem ma być forsowany na forum Rady Europejskiej.
- Sprawa dojdzie aż do Rady Europejskiej?
- Jeśli chodzi o Parlament Europejski, nie słyszałem, żeby coś populistycznego i socjalistycznego się nie udało. W komisji zajmującej się m.in. ochroną zdrowia, w której jestem, nawet najgłupsze pomysły przechodzą głosami lewicy. Trudniej będzie w komisjach zajmujących się konkurencją i rynkiem, bo tam nie lubią zbyt dużych regulacji paneuropejskich, zwłaszcza cenowych. Dużo więcej będzie zależeć od Komisji Europejskiej - od tego, czy będzie forsować określony dokument. Nie wykluczam tego. Największe opory mogą się rodzić w Radzie Europejskiej wśród krajów Europy Środkowo-Wschodniej. Póki nie wyrównamy płac do mniej więcej takiego samego poziomu w całej Unii, dopóty takie centralistyczne pomysły nie będą miały racji bytu. Nasza część Europy nie poświęci własnych obywateli, by Niemcom żyło się lepiej.
- Nawet jeśli ten pomysł na którymś etapie upadnie, czy Polacy nie staną się czarnym ludem Europy? Niemiecki czy francuski emeryt nie będzie nas winił za to, że nie kupuje taniej leków?
- To wcale nie jest wykluczone. Pewnie znów uzna się nas za hamulcowych "postępu". Unijna solidarność jest w porządku, kiedy my mamy dokładać się do innych. Jeśli chodzi o okazywanie solidarności nam, jest już problem. I żadnym elementem solidarności nie są unijne fundusze, bo przecież korzysta z nich każdy kraj członkowski.
Zobacz także: Prof. Antoni Dudek: Spory wokół Powstania muszą budzić niesmak