Pedofil twierdzi, że od czasu upublicznienia jego danych osobowych na liście pedofilów, przygotowanej przez resort Zbigniewa Ziobry (48 l.), jego życie jest zagrożone. - Mateusz W. chce, by z tej listy go skreślono. W piśmie do sądu zaznaczył, że grożono mu śmiercią - mówi Marek Nowak, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Tarnobrzegu. Ale to nie wszystko! - Pedofil twierdzi też, że upublicznianie jego danych osobowych może prowadzić do ujawnienia danych osobowych pokrzywdzonego - dodaje sędzia.
Mężczyzna odbył już karę czterech lat pozbawienia wolności, obecnie bezterminowo przebywa w szpitalu dla nerwowo i psychicznie chorych w Starogardzie Gdańskim. Bestia, która nie chce być na liście Ziobry, ma wiele na sumieniu. W październiku 2010 r. w Nowej Dębie, gdzie mieszkał wraz z rodzicami, 19-letni wówczas Mateusz W., zaatakował dziesięciolatka, który wyszedł z miejscowego kościoła po nabożeństwie. Siłą zaciągnął chłopca w ustronne miejsce, dusząc go i bijąc pięściami w brzuch, zmusił do rozebrania się i zgwałcił. Oprócz tego skrzywdził dziecko, używając patyka. Zboczeniec został zatrzymany już kilkadziesiąt minut później. Podczas przeszukania domu, w którym pedofil mieszkał z rodzicami, policja znalazła w jego komputerze ogromny zbiór zdjęć i filmów z pornografią dziecięcą, na których widać małe dzieci krzywdzone przez dorosłych. Sam oskarżony także fotografował dzieci na placach zabaw i w kościele.
W śledztwie ustalono także, że jakiś czas wcześniej W. włamał się do szkoły w Nowej Dębie i ukradł z szatni kilkanaście par dziecięcych butów. Kładąc się spać, układał je obok siebie na poduszce i przytulał się do nich.
Tarnobrzeski sąd wniosek pedofila rozpatrzy 29 stycznia.