Paweł Kukiz i Janusz Sanocki długo trzymali sztamę. Później ich relacje nie było już tak kolorowe, ale jednak raczej mogli na siebie liczyć. W pewnym momencie, pod koniec 2020 roku Janusz Sanocki zachorował na covid i trafił do szpitala, gdzie był podłączony do respiratora. Niestety życia polityka nie udało się uratować. Na pogrzebie Sanockiego nie mogło zabraknąć Pawła Kukiza. Lider ruchu Kukiz'15 w specyficzny sposób przeżywał żałobę. Opowiedział o tym Piotrowi Lekszyckiemu i Kamilowi Szewczykowi w programie "Politycy od kuchni". - Janusz zaraził się covidem, a był jednym z najbardziej zadeklarowanych antycovidowców. Pierwszy raz w życiu, będąc na pogrzebie, czułem nie smutek i żal, tylko wściekłość. Różnie między nami bywało - były i momenty totalnej przyjaźni, i totalnej niechęci, chwilowej, ale w tej sytuacji politycznej byłby mi bardzo potrzebny, przy tej arytmetyce sejmowej, znacznie łatwiej byłoby mi iść do celu, jakim jest upodmiotowienie obywatela poprzez m.in. zmianę ordynacji wyborczej czy nadanie ludziom referendów - tłumaczył Paweł Kukiz. - Janusz Sanocki zbagatelizował covida, a przecież miał inne choroby - problemy z serce, płucami... - dodaje były rockman, który do tej pory nie może pogodzić się ze śmiercią kolegi. Pod artykułem znajduje się galeria zdjęć z pogrzebu Janusza Sanockiego.
W programie "Politycy od kuchni" Paweł Kukiz mówił też m.in. o pijackim wybryku Przemysława Czarneckiego. W emocjonalnych słowach odniósł się też do zachowania Janusza Panasewicza z zespołu Lady Pank.- Koleżka, który rozpoczynał karierę na festiwalach piosenki radzieckiej w czasach komunizmu, ma czelność powiedzieć, że on się wstydzi dnia, kiedy mi rękę podawał. Człowieku, ty powinieneś mnie po rękach całować, że ja z tobą rozmawiałem, bolszewiku - pieklił się muzyk.