Paweł Kowal: Poważny sygnał od Angeli Merkel

2017-08-31 4:00

Paweł Kowal w rozmowie z Tomaszem Walczakiem dla "Super Expressu": "Poważny sygnał od Angeli Merkel".

Paweł Kowal

i

Autor: Archiwum serwisu

"Super Express": - Zwykle wstrzemięźliwa kanclerz Niemiec stwierdziła, że w sprawie łamania zasad praworządności UE nie można dłużej trzymać języka za zębami. Należy te słowa traktować jako element trwającej nadal kampanii wyborczej w Niemczech, czy jednak zmianę polityki Angeli Merkel wobec Polski?

Paweł Kowal: - Obserwując przez lata Angelę Merkel, można być pewnym jednego - jeśli coś mówi, oznacza to konkretną deklarację na temat jej linii politycznej. Nie są to wypowiedzi przypadkowe, dlatego uważam, że to bardzo poważny sygnał ze strony pani kanclerz. Zwróćmy uwagę, że do tej pory, kiedy różne ośrodki w UE wchodziły z polskim rządem w ostry sparing polityczny, Angela Merkel okazywała wstrzemięźliwą postawę, a nawet słała rozmaite sygnały do Warszawy. Także w prywatnych spotkaniach z polskimi przywódcami, od których przecież nie stroniła. Rozumiała, że ani w interesie Niemiec, ani Polski nie jest napięcie we wzajemnych relacjach.

- Co się w takim razie zmieniło?

- Wydaje mi się, że przyjazne gesty ze strony pani kanclerz oraz jej powściągliwość zostały po prostu po stronie polskiego rządu zignorowane. Można było przecież to wykorzystać do mediacji czy negocjacji, ale nie zostało to zrozumiane przez rząd PiS. Zamiast tego w Warszawie zaczęto niepotrzebnie podgrzewać stosunki z Berlinem. Choćby kwestią reparacji.

- Źle, że tę sprawę podniesiono?

- Nie o to chodzi. Nie wszyscy w rządzie rozumieją, że w polityce i dyplomacji wszystko można, ale trzeba być do tego dobrze przygotowanym. Kiedy ogłoszono, że będziemy się domagać reparacji od Niemiec, trzeba było od razu mieć w ręku jakieś poważne argumenty, choćby i dokumenty, potwierdzające wyliczenia polityków PiS. Wprowadzając bowiem tak kontrowersyjny temat, trzeba mieć wszystko dopięte na ostatni guzik. Tymczasem tak nie było, a po stronie niemieckiej jest to odbierane wyłącznie jako polityczna gra, a nie jako jakiś konkret. Osłabia więc to pozycję Polski. Dlatego zmianę tonu kanclerz Merkel należy też traktować jako odpowiedź na tę słabość. Ale jest jeszcze coś, co składa się na tę układankę.

- Co takiego?

- Angela Merkel ma też prawo czuć się osobiście dotknięta. Osobiste gesty, spotkania z polskimi liderami - to wszystko był sygnał, że jest gotowa do konstruktywnego dialogu. Odpowiedź na to była czasami dość dziwna i po prostu przekroczono jakąś granicę polityczno-ludzką.

- Czy mamy kogoś w Europie, z kim możemy jeszcze budować koalicję do realizacji własnych celów? Bo wielu wskazuje na pogłębiającą się izolację Polski pod rządami PiS, czego dowodem jest właśnie wypowiedź Angeli Merkel.

- Wygląda na to, że orientujemy się głównie na Wielką Brytanię. Jednak w sytuacji, kiedy ten kraj opuszcza UE i będzie forsował korzystne dla siebie, ale już nie bardzo korzystne z naszego punktu widzenia rozwiązania, to marnie to wróży. I to nie jest problem wyłącznie samego ministra Waszczykowskiego, ale całego tego rządu, który nie ma żadnego ośrodka koordynującego politykę wobec UE. Mamy samodzielne działania różnych ministrów, które tworzą taki a nie inny obraz relacji z Brukselą.

Zobacz: Ks. Lemański IMPERTYNENCKO o Szydło: Łże jak bura s**a

Przeczytaj też: SKANDALICZNE słowa szefa POT! Błyskawiczna reakcja ministra Bańki, jest dymisja!

Polecamy: WOJNA w PO! Bunt Budki, chamska pyskówka do senatorów Schetyny

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki