Paweł Kowal

i

Autor: Piotr Kowalczyk

Paweł Kowal: Orbán ma patent na rozmowy z Unią

2016-01-08 3:00

"Super Express": - Czemu służyło nieoficjalne spotkanie Jarosław Kaczyński - Viktor Orbán? Paweł Kowal: - Patrzę na to jako analityk z zewnątrz. I uważam takie spotkania za rzecz normalną. Mocno śmieszyły mnie sensacyjne komentarze w polskich mediach. Dzisiaj dyplomacja w ogóle tak wygląda, że politycy spotykają się bez ustalania tego miesiące wcześniej, szczególnie gdy spotykają się liderzy partyjni, nieformalnie, a właśnie z takim spotkaniem mieliśmy tu do czynienia. Z drugiej strony jest to ciekawe spotkanie.

- Dlaczego?

- Spotkali się dwaj politycy, którzy imponują sobie nawzajem sposobem prowadzenia polityki, zdecydowaniem. Ktoś ich może oceniać dobrze, ktoś inny źle, ale jednak nie ulega wątpliwości, że Kaczyński i Orbán to osobowości Europy Środkowej, liderzy, którzy są siebie nawzajem ciekawi. Z tego punktu widzenia to spotkanie było naturalne, pytanie dotyczyło nie tego czy, ale kiedy do niego dojdzie. Jest też powód najbardziej konkretny: Viktor Orbán ma wiele znajomości wśród chadeków europejskich. Wbrew temu, co się w Polsce mówi, nie jest już dziś politykiem w Unii izolowanym. Jarosław Kaczyński ma z kolei sieć kontaktów wśród sojuszników PiS, a więc w grupie Europejskich Konserwatystów i Reformatorów. Tu obaj politycy, Kaczyński i Orbán, mogą wzajemnie sobie pomóc, wymienić kontaktami.

- Premier Węgier ma jednak zdecydowanie odmienny od prezesa PiS stosunek do Rosji...

- Są różnice, których nie da się przeskoczyć. Stosunek do Rosji, podejście do wojny na Ukrainie, bezpieczeństwa energetycznego. Jednak jeżeli Orbán przyjeżdża na takie spotkanie do Polski, świadczy to o tym, że to głównie stronie węgierskiej zależało na tym spotkaniu. Jest też jeszcze inny ważny wymiar tej wizyty.

- Jaki?

- Gdy Viktor Orbán został premierem Węgier, pierwszym krajem, który odwiedził, była Polska. Chciał się przede wszystkim spotkać z Tuskiem, z którym był w jednej "rodzinie" - Europejskiej Partii Ludowej. W Warszawie dostał czarną polewkę. Nikt z rządu nie był zainteresowany budową jakiejś osi współpracy na linii Warszawa - Budapeszt. To spotkanie z Jarosławem Kaczyńskim dowodzi, że węgierski przywódca chce wrócić do tego pomysłu.

- Przez lata to Viktor Orbán był w Unii Europejskiej tą czarną owcą, tym złym. Teraz ostrze krytyki skierowane jest w polski rząd. Na ile jest to analogia do sytuacji na Węgrzech i czy Polska uniknie sankcji Unii Europejskiej?

- Mówienie o jakichś sankcjach, retorsjach ze strony Unii nie jest do końca poważne, bo tu jest potrzebna zgoda większości państw należących do Wspólnoty, a nikt decyzji o sankcjach nie podejmie pochopnie. Natomiast faktycznie Orbán ma swoiste know-how, jak rozmawiać z Unią Europejską. Oglądałem to wielokrotnie w Parlamencie Europejskim, i Orbán ma bardzo dobry patent. Rozmawia kulturalnie, uśmiecha się, a jednocześnie konsekwentnie realizuje swój projekt polityczny.

- Czy zakłada on też budowę międzymorza, o której tak wiele mówi środowisko PiS?

- Osobiście jestem wielkim zwolennikiem tradycji, powrotu do dawnych idei. Współcześnie jednak wielkie projekty wykluwają się wokół konkretnych spraw. Lech Kaczyński chciał współczesne międzymorze budować wokół spraw energetyki. Wokół czego taki sojusz miałby być budowany teraz? Być może będzie to reforma Unii Europejskiej, być może wspólny pogląd wobec uchodźców. Nie jest tak, że powiemy międzymorze, trzeba taką ideę czymś wypełnić. Ale wydaje się, że to spotkanie Kaczyński - Orbán przybliża nas do znalezienia tego spoiwa.

- Czy, wracając do polskiej polityki - można powiedzieć, że mamy Budapeszt nad Wisłą?

- Nie. Przewaga Fideszu na Węgrzech była dużo większa niż PiS w Polsce. Po drugie - polska opozycja zachowuje się jednak inaczej i trzeba to uczciwie podkreślić - tam opozycja skupiała się wyłącznie na tym, by krytykę rządu przenieść na forum Unii Europejskiej. Po trzecie - na Węgrzech Fidesz mógł sam zmienić konstytucję. W Polsce potrzeba do tego szerokiej koalicji. Po czwarte wreszcie - Polacy są inni niż Węgrzy. Dlatego siłą rzeczy zmiany nad Wisłą będą wyglądały inaczej niż na Węgrzech.

Zobacz: Rafał Trzaskowski: Kaczyński to nie Orbán