"Super Express": - Co nowego wiemy po ostatniej konwencji Zjednoczonej Prawicy - PiS i koalicyjnych Polski Razem i Solidarnej Polski?
Paweł Kowal: - Po pierwsze, mamy apogeum rządów PiS. I to nawet w wymiarze całej historii III RP. Po 1989 roku żadna partia nie zbudowała sobie tak potężnych wpływów, jak chociażby przejęcie kontroli nad Trybunałem Konstytucyjnym czy różnymi instytucjami państwa, które nigdy wcześniej nie były tak mocno powiązane z partią rządzącą. Kongres był więc demonstracją siły.
- Podczas kongresu nie wypowiedziała się jednak premier Beata Szydło. Zaskoczenie?
- W ogóle zaskoczyło mnie, że nie udało się przykryć wyraźnych podziałów wewnętrznych w obozie formacji rządzącej. Nietrudno było przewidzieć, że brak wystąpienia szefowej rządu stanie się głównym tematem dociekań i spekulacji obserwatorów sceny politycznej.
- No właśnie, dlaczego pani premier nie wypowiedziała się podczas kongresu?
- Przyczyny mogą być różne, ja ich do końca nie znam. Najpewniej chodzi jednak o to, że na zapleczu partii rządzącej, o czym już wcześniej donosiły media, trwa bardzo ostra konkurencja o wpływy. Charakteryzując ten kongres, warto też zauważyć podjęcie próby powrotu do centrum, czyli otwarcia się rządzących na wyborców umiarkowanych, którzy w 2015 roku przesądzili o wygranej Andrzeja Dudy w drugiej turze wyborów prezydenckich. I wydaje się, że ten element wypadł najsłabiej.
- Dlaczego?
- Wbrew powszechnemu przekonaniu wśród liderów PiS w Polsce kluczowa dla politycznego centrum, czyli klasy średniej, jest nie tylko sytuacja ekonomiczna, ale też sprawy takie, jak chociażby postrzeganie Polski za granicą. W wystąpieniach liderów formacji rządzącej pojawił się akcent ekonomiczny, ale prezes PiS mówił też o peerelowskich złogach w dyplomacji. Nie sądzę, by taki język się opłacił. Dla przedstawicieli klasy średniej mówienie w ten sposób o jakichkolwiek urzędnikach państwowych jest nie do przyjęcia.
- Słowa o złogach padły pod adresem ministra spraw zagranicznych Witolda Waszczykowskiego. Oprócz szefa polskiej dyplomacji żółte kartkiotrzymali też minister zdrowia Konstanty Radziwiłł oraz infrastruktury Andrzej Adamczyk za to, że sztandarowy program rządu, czyli Mieszkanie plus jest na razie w powijakach...
- Akurat moim zdaniem program Mieszkanie plus nie ma szans na realizację. To znaczy, w PiS ktoś prawidłowo pomyślał, że po wsparciu dla rodzin z dziećmi kolejną potrzebą Polaków są mieszkania. Problem w tym, że 500 plus, bardzo zresztą potrzebne, jest programem do realizacji o wiele łatwiejszym. W przypadku Mieszkanie plus potrzeba fachowców, a w PiS decyduje raczej zaufanie niż kompetencje. To znaczy działanie w myśl zasady, "dobrze, jeśli potrafi, najważniejsze jednak, żeby był nasz".
- Czy wskazanie palcem tych trzech konkretnych ministrów oznacza, że na jesieni spodziewać się możemy ich dymisji?
- Nie sądzę. Wydaje się raczej, że to wystąpienie Kaczyńskiego zastąpiło całą tą zapowiadaną szumnie rekonstrukcję. Jeszcze kilka tygodni temu wydawało się, że pierwszego lipca dojdzie do jakichś gruntownych zmian. Wielu polityków związanych z obozem władzy, proszonych o spotkanie, odpowiadało: "Dobrze, ale po pierwszym lipca". Wszyscy spodziewali się czegoś nadzwyczajnego, tymczasem nic takiego nadzwyczajnego nie nastąpiło. I raczej prędko nie nastąpi. Podsumowując ten kongres, warto też jednak pamiętać o jednej istotnej kwestii.
- Jakiej?
- Jak wspomniałem, mamy do czynienia z apogeum rządu i siły PiS. Jednak już niebawem partia rządząca będzie musiała się zmierzyć z reformami. Na równolegle organizowanej konwencji PO największe wrażenie zrobiło wystąpienie Bartosza Arłukowicza, który wymieniał konkretne szpitale, które zostaną zamknięte. To nie jakieś widzimisię opozycji, ale faktyczna lista placówek do likwidacji. Niebawem czekają nas zmiany w służbie zdrowia, w edukacji, gdzie nie będzie już gimnazjów. Polacy przez lata odwykli od reform, odbiór społeczny zmian może być różny. A gabinet Beaty Szydło czeka wyzwanie porównywalne z tym, z jakim przed dwudziestu laty mierzył się rząd Jerzego Buzka.
Zobacz: Prezydent Warszawy lisim ogonem zamiata aferę pod dywan