- W medialnych doniesieniach mówi się wiele o personalnych decyzjach Andrzeja Dudy, spekuluje na temat składu nowej Kancelarii Prezydenta. Pana nazwisko też często jest wymieniane w tym kontekście. Znajdzie się pan w drużynie nowej głowy państwa?
- Jestem w szeroko rozumianej drużynie prezydenta Andrzeja Dudy. Popieram go w ramach obozu zjednoczonej prawicy. Jednak to wsparcie nie oznacza od razu zaangażowania w sensie zawodowym. Mam dziś zobowiązania naukowe, związane z terminem złożenia pracy habilitacyjnej. Jako człowiek poważny nie przerywam tego, co zacząłem. Natomiast prezydentowi doradzać mogę z zewnątrz, jestem do dyspozycji. Czasem niezależny doradca może być niemniej pomocny niż etatowy urzędnik.
- A co w takim razie radziłby pan prezydentowi elektowi w kwestii polityki zagranicznej?
- Kluczowa jest odpowiedź na pytanie, po co prowadzi się politykę zagraniczną. Polityka ta nie jest zabawą staroświeckich panów w melonikach i eleganckich garniturach. Nie może też polegać na wzajemnym poklepywaniu się po plecach. W polityce zagranicznej trzeba zabiegać o realizację własnych interesów. Przede wszystkim - o budowanie dobrej relacji i współpracy z państwami Europy Środkowej, z którymi mamy zbieżne interesy.
- Kluczowe są tu relacje z Ukrainą. Politycy PO za zgrzyt uznali brak spotkania Andrzeja Dudy z Petrem Poroszenką...
- Z tego, co wiem, żadnego zgrzytu nie było. Administracja Petra Poroszenki sama zaproponowała przełożenie spotkania na inny termin. Na pewno do niego niebawem dojdzie.
- Z jednej strony nie ulega dyskusji rosyjska agresja na ten kraj, z drugiej - spora część społeczeństwa boi się wojny, mówi, by nie pomagać Ukrainie. Do tego dochodzą trudne tematy historyczne, jak zbrodnia wołyńska. Jak w tak trudnym temacie powinien odnaleźć się prezydent RP?
- Przede wszystkim powinniśmy jako kraj zadbać nie o pomaganie Ukrainie, ale o dobrą, partnerską współpracę z Ukrainą. O wspólne projekty gospodarcze, polityczne, naukowe. Wszyscy wokół zakładają, że Ukrainie się nie uda. Tymczasem my musimy mieć plan na to, co stanie się, gdy transformacja w tym kraju przebiegnie pomyślnie.
- Telegram z gratulacjami od Władimira Putina mówi o budowie konstruktywnych stosunków między Polską i Rosją. Znamy politykę rosyjskiego prezydenta. Czy deklaracje współpracy w ogóle należy traktować poważnie?
- Dyplomacja służyć ma temu, by uniknąć wojny. Jeżeli pojawia się cień szansy na porozumienie, należy próbę podjąć. Pamiętać jednak należy, że to, czy relacje z Rosją ulegną normalizacji, zależy od władz na Kremlu. Dobra wola ze strony Polski jest cały czas.
Zobacz: Wiktor Świetlik: Wsi paskudna, wsi okropna! Wszystko to przez Ciebie!