"Super Express": - Polski rząd jak niepodległości broni przed sprzedażą chemicznego giganta Grupy Azoty rosyjskiej spółce Acron. Stanowi ona zagrożenie dla interesu Polski?
Paweł Zalewski: - Acron już wcześniej próbował przejąć kontrolę na Azotami na zasadzie porozumienia ze Skarbem Państwa. Ten słusznie jednak odmówił, bo nie ma interesu w tym, żeby sprzedawać akcje spółki, która dobrze funkcjonuje i ma dobre perspektywy. Nie ma też interesu w tym, żeby wzmacniać Acron, który w ten sposób otworzyłby sobie rynek europejski na swoje produkty.
- Ale wcześniej Azoty wystawiono na sprzedaż. Dopiero kiedy zainteresował nimi Wiaczesław Kantor i jego Acron, zreflektowano się, że to może nie jest najlepszy pomysł.
- Tu pojawia się pytanie o funkcjonowanie spółek rosyjskich w Europie. Chociaż Acron jest spółką prywatną, to jest to firma, która działa zgodnie z logiką zaprzyjaźnionej z Kremlem rosyjskiej oligarchii. Jeśli przyjrzymy się Litwie czy Łotwie, gdzie kapitał rosyjski stanowi istotną część tamtejszych rynków, to widać, że rosyjskie spółki nie tylko lobbują na rzecz swoich interesów, lecz także na rzecz interesów politycznych Kremla.
Przeczytaj też: Paweł Zalewski: Skazanie Nawalnego to symbol autorytarnych rządów Putina
- Można się bać tego, że firma Kantora, kontrolując Grupę Azoty, też byłaby ekspozyturą Kremla w Polsce?
- Nie chcę stawiać takiego zarzutu, ale biorąc pod uwagę sposób, w jaki zachowują się oligarchowie rosyjscy za granicą, nie należy tego wykluczać. Pamiętajmy, że Azoty to największy przemysłowy importer gazu w Polsce, a przy przejęciu ich przez Acron wiadome jest, że powiąże się dostawami z Gazpromem. A nam przecież zależy na dywersyfikacji dostaw tego surowca, a nie umacnianiu rosyjskiego monopolu na polskim rynku. Mamy tak dużą niezależność od wpływów Władimira Putina właśnie dlatego, że nie ma u nas kapitału, który by działał na rzecz jego polityki.
- Mam wrażenie, że nie byłoby tego problemu z Azotami, gdyby wcześniej jasno określono, co jest spółką narodową czy strategiczną. Bo w tym wypadku mamy miotanie się od ściany do ściany.
- Ma pan rację - trzeba było to określić do końca, choć przecież w dużej mierze mamy już takie rozgraniczenia zrobione. Ważniejsze jest jednak co innego - nie jest problemem, że nasza spółka narodowa trafia w ręce kapitału zagranicznego. Problemem jest to, jaki kapitał ją nabywa. Przecież Telekomunikacja Polska też została sprzedana, ale inwestorowi francuskiemu, od którego nie oczekujemy nacisków politycznych. W przypadku Rosji takiej gwarancji nie mamy. Niemniej jesteśmy otwarci na inwestycje rosyjskie i bardzo bym chciał, aby pogłębiały się polsko-rosyjskie relacje biznesowe. W takich jednak obszarach, które nie mają wydźwięku politycznego albo w których skala działania wyklucza wywieranie nacisków politycznych.
Paweł Zalewski
Europoseł Platformy Obywatelskiej