Patryk Vega

i

Autor: Super Express TV

Patryk Vega w WIĘC JAK?: Masa? To dla mnie frajer!

2016-10-26 9:34

- Wyszedłem z dymiącego samochodu, a z drugiego - infiniti, z którym się zderzyłem, wyleciał młody chłopak i krzyczał: "Zabiłeś mi ojca, zabiłeś mi ojca". Pomyślałem sobie, że, kurczę, miałem jechać do Radomia, by zjeść w Wigilię z ludźmi pierogi, a tu moje życie się skończyło. - opowiadał reżyser Patryk Vega w rozmowie ze Sławomirem Jastrzębowskim podczas programu "Więc jak?".

"Super Express": - 10 listopada odbędzie się premiera twojego najnowszego filmu, od 11 listopada będzie dostępny w kinach. Co to będzie za film?

Patryk Vega: - Moja żona powiedziała, że to pierwszy mój film, który jest interesujący dla kobiet.

- "Pitbull. Niebezpieczne kobiety". Skąd scenariusz?

- Z życia.

- To znaczy?

- Historia dotyczy zarówno policjantek, jak i świata przestępczego. Z jednej strony przeprowadziłem setki rozmów z policjantkami. Facet nie byłby w stanie stworzyć wiarygodnego filmu o kobietach, bo jesteśmy, przynajmniej w większości, emocjonalnymi debilami. Oddając głos kobietom w tym filmie, zrobiłem najlepszą rzecz, jaką mogłem, bo nie kombinuję, i przez to czuje się, że to jest film naprawdę o kobietach. Co nie miało precedensu nawet w literaturze światowej. Po raz pierwszy męski świat policyjny pokazany jest przez optykę kobiet. To jest moim zdaniem megaciekawe i to jakiś znak czasu, kilka lat temu byłoby to niemożliwe, bo 40 proc. funkcjonariuszy przyjętych do policji w tym roku stanowią kobiety.

- Ale czy to dobrze? Jak taka kobieta ma cię zatrzymać, kiedy ty chodzisz przecież na siłownię...

- Jak przychodziły do mnie te dziewczyny do biura, ludzie byli w szoku. Widzieli bowiem stuprocentowe atrakcyjne dziewczyny. I jak mówiłem, co one robią w pracy, jak tłuką ludzi albo mają założone podsłuchy, bo złamały komuś dysk w kręgosłupie czy przekroczyły uprawnienia, to nikt nie chciał mi wierzyć. To nie jest tak, że mamy do czynienia z babochłopami, ale rzeczywiście jest tak, że stuprocentowe kobiety wykonują ten zawód i to jest bardzo interesujące, że doczekaliśmy takich czasów. Z drugiej strony film opowiada o mafii paliwowej. Udało mi się wykonać drobiazgową dokumentację.

- Będziemy widzieli tych samych bohaterów, co w poprzednich filmach?

- Tak, ale jest to zupełnie inny film.

- Ale słynny Majami występuje?

- Tak, ale to film bardziej emocjonalny, dotykający też psychologii tych kobiet.

- Napisałeś też książkę. Kiedy się ukaże?

- Dostępna jest od 26 października, pod tytułem tym samym, co film, czyli "Niebezpieczne kobiety". Nie jest to 1:1 historia opowiedziana z filmu, gdyż motywacje kobiet, które przychodzą do policji, nie są proste. W książce chciałem pokazać wielowymiarowość tego problemu. Mamy więc opisane policjantki, począwszy od tak barwnej postaci, jak policjantka, która tropi patologie i pracuje z kobietami dotkniętymi przemocą domową, a sama w domu jest ofiarą przemocy ze strony męża biznesmena. Opisuję też zwykłe policjantki, które pracują na ulicy, czy takie, które osiągnęły w policji dużo, zrobiły zawrotną karierę. To jest, myślę, wielowymiarowo pokazane.

- A która rozmowa była najciekawsza, która zapadła ci w pamięć? Ta sytuacja, w której kobieta walcząca z przemocą domową jako policjantka nie umie dać sobie rady ze swoim mężem, choć, jak mówisz, jest wysportowana, silna, potrafi uderzyć.

- Co więcej, ta kobieta, która jest inteligentną osobą, doszła już do takiego stadium, że w pewnym momencie zaczęła sama prowokować te pobicia.

- Spodobało się jej?

- Nie, przemoc domowa ma swoje cykle. Jest okres napięcia, który kończy się pobiciem, a po nim następuje miesiąc miodowy, gdy facet zmienia się w aniołka, przynosi kwiaty, jest cudownym człowiekiem. I ta kobieta, nie mogąc znieść tego napięcia, chcąc, by nastąpił ten dobry okres, sama prowokowała pobicie.

- Dała sobie radę czy zostawiłeś ją w trakcie tego procesu?

- Dała sobie radę, rozstała się z tym facetem, ale widzę, że cały czas na tle jakiegoś dzielenia się dziećmi itd. relacji tej nie wyczyściła do końca.

- Rozmawiasz z policjantami, przestępcami. "Masa" bardzo często wypowiada się na najróżniejsze tematy, ostatnio na temat Legii. Spotkałeś się z nim, rozmawiałeś kiedykolwiek?

- Nie rozmawiałem. To jest gość, który się chełpi gwałtami na kobietach, dla mnie to jest jakiś frajer, nie bardzo wiem, o czym miałbym z nim gadać.

- Ferrari, złoty rolex na ręku, piękne markowe ciuchy. Potrzebujesz tego luksusu?

- Cały czas się odchudzam i muszę maskować nadwagę.

- Ferrari odchudza?

- To jest praktyczny samochód dla ojca trójki dzieci. Czysty pragmatyzm.

- Czy będąc na twoim stanowisku, trzeba pokazywać innym, że ma się określony status, i nie wypada jeździć volkswagenem passatem czy fordem?

- Ja intensywnie pracuję, po 16-17 godzin na dobę. Jedyną atrakcją w ciągu dnia jest jeżdżenie samochodem. Jestem estetą, a jeżdżenie ferrari jest świetnym doznaniem estetycznym połączonym ze strzałem adrenaliny. Pewien Żyd na Manhattanie, który był menedżerem Barbry Streisand i Rolling Stonesów, powiedział mi, że po pieniądze chodzi się z pieniędzmi. Z racji tego, że jestem producentem filmowym i też muszę organizować finansowanie dla swoich filmów, ma to znaczenie.

- Mówisz, że od ponad dziesięciu lat nie pijesz alkoholu, wcześniej miałeś z alkoholem kłopoty. W odrzuceniu nałogu pomogło ci to, że się nawróciłeś. Opowiedz mi o tym.

- Przez piętnaście lat próbowałem odstawić alkohol na różne sposoby. A to, że pić będę tylko wino, a to, że tylko z dziewczyną, a to, że co drugi dzień itd. Zawsze wracałem do momentu, w którym piłem przez cały czas. Myślę, że było to związane z okropieństwami, których doznawałem w pracy, robiąc dokumentację, wchodząc w ten świat. To nie jest dla nas obojętne, a alkohol jest najprostszym odstresowywaczem. Terapeuci powiedzieli mi, że jest niemożliwe, żeby po piętnastu latach samemu odstawić alkohol bez terapii i żeby nie było śladu, że ktoś pił. Mnie się to jednak bez tej terapii udało. I nie dostrzegam w tym swojej zasługi, bo tyle razy ponosiłem porażki. Myślę, że to pomoc Pana Boga.

- W pewnym momencie poczułeś palec Ducha Świętego, spotkałeś księdza, który ci coś powiedział, poszedłeś do kościoła - czy był taki przełomowy moment w twoim życiu?

- Dziesięć lat temu w Wigilię jechaliśmy bezpieczną drogą, która zamieniła się nagle w lodowisko, bo od strony lasu nie dochodziło słońce. Skończyło się zderzeniem czołowym. Mercedes, którym jechałem, pękł na pół. Wyszedłem z dymiącego samochodu, a z drugiego - infiniti, z którym się zderzyłem, wyleciał młody chłopak i krzyczał: "Zabiłeś mi ojca, zabiłeś mi ojca". Pomyślałem sobie, że, kurczę, miałem jechać do Radomia, by zjeść w Wigilię z ludźmi pierogi, a tu moje życie się skończyło. Uświadomiłem sobie, że żadne kwestie materialne nie są w stanie nas zabezpieczyć, bo w jednej sekundzie stracić można wszystko. Na szczęście, ostatecznie okazało się, że nikomu nic się nie stało.

- Zaczynasz i kończysz dzień modlitwą i czytasz Ewangelię?

- Tak. Ewangelia to instrukcja życia.

- Chodzisz do kościoła?

- Tak.

- Na czym polega twoja modlitwa?

- Przede wszystkim dziękuję, skupiam się na bezpieczeństwie rodziny, dzieci. Istotne jest to, że mam poczucie, odkąd odbyłem egzorcyzmy.

- Prawdziwe egzorcyzmy?

- W trakcie poszukiwań duchowych imałem się rozmaitych rzeczy. Spotykałem się z szamanami, miałem kobietę medium, miałem też kobietę, która mi tydzień przed wypadkiem powiedziała dokładnie, co się wydarzy. Miałem poczucie, że jestem tak na wszystko pootwierany, miałem kilka zdarzeń, których nie mogłem wyjaśnić naukowo, wychodzenie z ciała i tak dalej. Spotkałem się z księdzem egzorcystą, który powiedział mi, że oczywiście może być to siła sugestii, że byłem tak podatny, że w coś się wkręciłem, ale może być też ingerencja duchowa. I jeśli to ingerencja duchowa, to sam sobie z tym nie poradzę. Potrzebuję kogoś, kto założy mi alarm w domu. Potem ten ksiądz wysłał mnie na rekolekcje ewangelizacyjne Odnowy w Duchu Świętym. To był cudowny moment, poczułem, że ten Duch Święty w trakcie tych rekolekcji przychodzi. Oczywiście nie stałem się święty, nadal się potykam, grzeszę, robię złe rzeczy, ale mam poczucie, że moje życie zsynchronizowało się z planem Pana Boga. Przez całe życie ciągnąłem w swoją stronę. A teraz nawet jak upadam, to wstaję i wiem, gdzie iść.

Zobacz: Piotr Kuczyński: Zaniechania plusem rządu