"Super Express": - Pan jest za igrzyskami olimpijskimi w Krakowie czy przeciw nim?
Patryk Salamon: - Do tej pory byłem za. To bardzo dobry pomysł. Kraków może na tym zyskać, nie tylko wizerunkowo, ale i infrastrukturalnie. Ale ostatnie wydarzenia i zamieszanie wokół Komitetu Konkursowego coraz bardziej utwierdzają mnie w przekonaniu, że ZIO w Krakowie może i są świetną ideą, ale nie powinny chyba być organizowane przez osoby, które w tej chwili zasiadają w komitecie oraz przez posłankę Jagnę Marczułajtis, która mu szefuje.
Zobacz też: Opinie Super Expressu. Joachim Brudzyński: Armia USA pewniejsza
- Spotkał się pan z Andrzejem Walczakiem, mężem Jagny Marczułajtis, i zarzuca pan komitetowi, że za jego pośrednictwem próbuje przekupywać dziennikarzy, żeby pozytywnie pisali o tym pomyśle. Jagna Marczułajtis wydała oświadczenie, że jej mąż rozmawiał z panem wyłącznie jako osoba prywatna i nie jest upoważniony do reprezentowania komitetu. Jak pan odbiera te słowa? Odpowiadają pana odczuciom po spotkaniach z mężem posłanki?
- Andrzej Walczak podczas naszego spotkania wyjawił mi wiele szczegółów dotyczących organizacji igrzysk od strony formalnej i agitacji na rzecz Krakowa w MKOl. Przedstawił mi też cały trzynastopunktowy schemat działań, który ma na celu uzyskanie prawa do organizacji ZIO w 2022 roku. Te wszystkie informacje wywołały we mnie wrażenie, że Walczak bardzo głęboko w tym siedzi. Jak sądzę, pani poseł dzieliła się z mężem tą wiedzą.
- Z jej oświadczenia wynika, choć nie jest to powiedziane wprost, że nie wiedziała o działaniach swojego męża w tym zakresie. Pana zdaniem wiedziała?
- Po pierwszym spotkaniu z Andrzejem Walczakiem przesłałem do pani poseł pytanie, czy jej mąż bierze udział w pracach Komitetu Aplikacyjnego. Nie dostałem odpowiedzi na tego SMS-a, ale następnego dnia Andrzej Walczak pytał mnie, dlaczego piszę SMS-y do jego żony i wypytuję o niego. To oznacza, że rozmawiali na mój temat. On sam mówił mi, że rozmawiał o całej sprawie z żoną.
- Jak wyglądały rozmowy o pieniądzach? Wedle oświadczenia Jagny Marczułajtis to pan zwrócił się do Walczaka z propozycją, że za pieniądze będzie pan pisał pozytywnie o ZIO w Krakowie.
- We wtorek podczas spotkania zapytał mnie, czy chcę współpracować z komitetem. Powiedziałem, że nie podejmę od razu decyzji. W środę omawialiśmy już szczegóły: pieniądze, harmonogram publikacji, detale umowy. Wyraźnie prosiłem, żeby to była umowa o dzieło z klauzulą tajności, aby nie była publikowana. Jeśli chodzi o wynagrodzenie dla mnie, Andrzej Walczak powiedział, że musi jechać do komitetu i tam to ustalić, ale że prawdopodobnie nie będzie problemu, żeby to było 15 tys. zł.
- Jakie miał pan odczucia, spotykając się z Andrzejem Walczakiem i później z dyrektorem Komitetu Rafałem Dylągiem? Jedno z tych spotkań odbyło się na stacji benzynowej, co budzi pewne skojarzenia...
- Spotkanie na stacji benzynowej kojarzy się z aferą hazardową. Zdziwiłem się, że nie spotkamy się w siedzibie komitetu, która mieści się przecież w budynku urzędu miasta. Na pierwsze spotkanie z Andrzejem Walczakiem byliśmy umówieni w komitecie, ale potem zmienił miejsce na kawiarnię w galerii handlowej.
- Nie chcieli się umawiać z w siedzibie komitetu? Dlaczego?
- Nie wiem, jaki był podtekst tego.
- Jagna Marczułajtis powinna podać się do dymisji?
- Mamy nieoficjalne informacje, że prawdopodobnie komitet zostanie rozwiązany i pani poseł Marczułajtis automatycznie przestanie pełnić tę funkcję.
- To oznacza koniec idei ZIO w Krakowie w 2022 roku?
- Nie. Wydaje mi się, że po prostu praca zostanie zorganizowana inaczej. Jakiś inny organ powinien wziąć się za zdobywanie olimpiady dla Krakowa. Może urząd miasta? Urząd marszałkowski? Projekt wydaje się słuszny, ale nie z tymi ludźmi.
Patryk Salamon
Redaktor naczelny portalu LoveKraków.pl
Polub nas na Facebooku