Ważny jest tu kontekst. Przed chwilą obchodziliśmy 112. rocznicę urodzin Witolda Pileckiego. 25 maja minie 65. rocznica jego tragicznej śmierci. Zginął od sowieckiego strzału w tył głowy w komunistycznym więzieniu. W poniedziałek rozpoczął się kolejny etap ekshumacji ofiar reżimu komunistycznego na tzw. łączce. IPN jest blisko identyfikacji szczątków rotmistrza. Przedwczoraj w europarlamencie trwała też specjalna sesja poświęcona Pileckiemu.
Widocznie według niektórych o Pileckim mówi się w pozytywnym kontekście zbyt głośno. Materiał przytoczony w tekście "Polityki" znany jest historykom od ponad 20 lat. Ja zetknąłem się z nim pierwszy raz w 1990 roku. Pięć lat temu opublikował go Jacek Pawłowicz. Nikt, ani jeden historyk, przez te wszystkie lata nie odważył się wyciągnąć z niego takich wniosków, jakie wyciągnął Romanowski! Może dlatego, że nie jest historykiem. I nie zna akt, o których pisze.
Nikt oprócz Romanowskiego nie wyciągnął wniosku, że Pilecki mógł być konfidentem UB. Rotmistrz, także w śledztwie, był osobą niezłomną. Zeznał, że protokoły podpisywał, ale nie czytając, bo "był zmęczony". Co to zmęczenie znaczy? W wiezieniu UB Pileckiego maltretowano, usiłując wymusić obciążające zeznania. Nigdy ich nie złożył.
Romanowski twierdzi, że nie ma dowodów na tortury. Otóż nie zna zeznań świadków. Pilecki podczas procesu zasłaniał ręce, gdyż miał z nich wyrwane wszystkie paznokcie. Podczas widzenia z żoną stwierdził, że to, co przeżył w obozie Auschwitz, to przy metodach bezpieki była "igraszka".
>>>>>> Tadeusz Płużański: Gdyby pozwolili wcześniej...
"Polityka" przytacza też list Pileckiego do płk. Józefa Goldberga Różańskiego i komentuje, że ktoś po torturach nie pisałby wierszem. To jakiś absurd.
Gdyby Romanowski poznał dokumenty dotyczące procesu grupy Pileckiego, to znalazłby odpowiedź na nurtujące go pytanie, dlaczego rotmistrz zeznawał. Przed aresztowaniem jego grupa została rozpracowana przez UB. Były znane personalia, skrytki. Wiedzieli o tym i umówili się, że będą zeznawać to, co jest już znane.
Romanowski wspomina o moim ojcu, który został skazany na karę śmierci w procesie grupy Pileckiego. Ani mój ojciec, ani nikt ze skazanych przez całe życie nie podważał postawy Witolda Pileckiego w śledztwie. Romanowski sugeruje jednak, że ich "zakapował". To kłamstwo. Nie jest też prawdą, by Pilecki został aresztowany przed swoimi współpracownikami. Było odwrotnie.
Do tej pory wydawało się, że Pilecki, ochotnik do Auschwitz, jest bohaterem uniwersalnym. Niestety okazało się, że są ludzie, którzy potrafią go zohydzać, by użyć go do politycznej młócki i swoich celów.