Tadeusz Płużański: Gdyby pozwolili wcześniej...

2013-05-12 4:11

"Gdy usłyszałem szept: "Już idą", zbliżyłem się do okna razem z dwoma współwięźniami, którzy znali Witolda Pileckiego. Nie zapomnę tego widoku. Miał usta zawiązane białą opaską. Prowadziło go pod ręce dwóch strażników. Ledwie dotykał stopami ziemi. Nie wiem, czy był wtedy przytomny. Sprawiał wrażenie zupełnie omdlałego. A potem salwa" - zapamiętał ks. Jan Stępień, więzień katowni na Rakowieckiej. Był 25 maja 1948 roku. 13 maja br. rusza na warszawskiej "Łączce" drugi etap ekshumacji ofiar komunistycznego terroru 1944-1956. Czy IPN odnajdzie też szczątki bohaterskiego rotmistrza?

Mimo że protokół wykonania kary śmierci mówi o plutonie egzekucyjnym, zabijał jeden etatowy morderca - starszy sierżant Piotr Śmietański. Zabijał sowieckim strzałem w tył głowy. Taka - sowiecka - była "wyzwolona" Polska. Żaden z oprawców Pileckiego - ubeków, sędziów, prokuratorów - nie poniósł żadnej kary. Taka - niesprawiedliwa - jest dzisiejsza okrągłostołowa Polska. Ciało rotmistrza wywieziono za bramę więzienia na małym drewnianym wózku ciągniętym przez konia. Następnie zrzucono do bezimiennego dołu w nieznanym miejscu. Dopiero teraz - dzięki IPN - wiemy, że jest to dzisiejsza kwatera "Ł" Cmentarza Wojskowego na warszawskich Powązkach. Prace identyfikacyjne trwają.

Trwają mimo piekielnego planu komunistów. Bo naczelnik więzienia mokotowskiego Grabicki żonie jednego ze skazanych powiedział: "Po takich zbrodniarzach ziemia musi być zrównana". Niszczono ich bliskich - żony, dzieci. Aż do 1989 r. byli rodzinami bandytów.

"Kiedy trwał proces, nauczycielka spytała mnie w obecności całej klasy: ťCzy ty jesteś córką tego szpiega?Ť. Potwierdziłam. Byłam dumna z ojca, że jest wielkim patriotą" - pamięta Zofia Optułowicz, córka Pileckiego. "Gdy ojca zabili, mama, jako nauczycielka, nie mogła znaleźć pracy w zawodzie. Mnie nie chcieli przyjąć na studia".

Podczas ubiegłorocznych ekshumacji na "Łączce" wykopano ponad 100 żołnierzy niepodległości. Zidentyfikowano siedmiu, w tym dwóch podkomendnych "Zapory" i ostatniego komendanta Narodowych Sił Zbrojnych. Teraz badania będą trudniejsze - prowadzone pod alejkami i współczesnymi pomnikami. "Liczymy na odnalezienie ok. 200 szkieletów" - mówi kierujący pracami dr Krzysztof Szwagrzyk, ale już zapowiada, że wszystkich ofiar nie uda się ekshumować.

Powodem - jak się nieoficjalnie dowiedziałem - jest wybudowana kilka lat temu zaraz obok Powązek Wojskowych trasa szybkiego ruchu. Wtedy robotnicy mieli wykopać masę ludzkich kości. Bo doły więzienne w latach 50. były rozległe i sięgały poza granice dzisiejszej nekropolii. Co robotnicy zrobili ze szczątkami - nie wiadomo. Wysoko postawione osoby zakazały im mówić. Gdyby włodarze III RP pozwolili rozpocząć prace na początku "ustrojowej transformacji", prawdopodobnie udałoby się wykopać wszystkich. Pilecki, Fieldorf, Szendzielarz i pozostali bohaterowie Polski zasłużyli na własne groby.