Dr. Przemysław Żurawski vel Grajewski: "Państwo abdykowało na zbyt wielu polach"

2014-02-18 3:00

Skąd wziąć pieniądze i co realnie można zrealizować z programu PiS - wywiad z Dr Przemysławem Żurawskim vel Grajewskim

"Super Express": - Jarosław Kaczyński zaprezentował program PiS. I zabrzmiał refren "skąd wziąć na to pieniądze?"

Dr Przemysław Żurawski vel Grajewski: - To pytanie bardziej do ekonomisty, ale trzeba od razu przypomnieć o dwóch sprawach. Po pierwsze, program PiS nie jest projektem na 4, ale na 7 lat, co wiąże się z perspektywą budżetową Unii. Po drugie, same zmiany w podatkach nie sfinansują tych zmian.

- Właśnie...

- Na to nie można patrzeć w aż tak prosty sposób, że tu się przytnie i zaoszczędzi, przenosząc pieniądze na coś innego. Uruchomienie pewnych mechanizmów, jak np. zmiana systemu podatkowego, może generować kolejne, rosnące dochody. I sprawa najważniejsza - skala marnotrawstwa pieniędzy publicznych w Polsce. Tu tkwią olbrzymie rezerwy.

- Na przykład?

- Przecież nie jest tak, że Polska musi budować najdroższe drogi w Europie, jakbyśmy mieli co chwilę kopać tunele w Alpach. Stworzenie dekoniunktury w budownictwie, kiedy bankrutowały firmy zatrudnione przy autostradach, to jakiś rekord świata. Przecież te firmy powinny przy takich nakładach rozwijać się i płacić większe podatki do budżetu niż kiedykolwiek wcześniej. Takich przykładów jest wiele.

- Propozycje podatkowe, jak trzeci próg dla najbogatszych bądź podatek dla banków i hipermarketów, morza pieniędzy nie przyniosą. Sprawia to wrażenie raczej pewnej demonstracyjnej zmiany.

- Można tak to odczytać. Widać tu pewne wzorce z Węgier, w których to działa i się sprawdza. Oczywiście nic nie jest proste i to trzeba wyważyć. Nie chodzi jednak o odstraszanie inwestorów czy zamknięcie się na zagraniczny biznes. Warunki biznesowe na terytorium państwa polskiego nie mogą jednak dyskryminować polskich przedsiębiorców. Bycie obywatelem innego kraju nie może być u nas biznesowo bardziej opłacalne niż bycie Polakiem. Co do trzeciego progu podatkowego, to próba rozłożenia tych obciążeń bardziej solidarnie, a nie na mniej zarabiających Polaków jest czymś naturalnym, choć na pewno wzbudzi protesty najbogatszych. Podobnie jak podatek dla banków czy hipermarketów. Nie znaczy to jednak, że Polska ze względu na protesty ma przestać dbać o swoje interesy.

- PiS wraca do trzeciego progu podatkowego, choć kiedyś samo go zlikwidowało. To był błąd?

- Trudno powiedzieć, nie będąc ekonomistą, gdyż sytuacja gospodarcza była wówczas inna. Teraz jest to podatek solidarnościowy - nie jesteśmy państwem magnatów, których nadmiar majątku po podziale mógłby służyć na pokrycie dużych potrzeb reszty społeczeństwa. Względy polityczne i społeczne sugerują jednak, że warto ten gest wykonać.

- PiS zaproponowało zmianę podejścia do budownictwa mieszkaniowego. Państwo ma negocjować i brać kredyty spłacane przez ludzi, którzy by te kredyty przejmowali.

- To nie są pomysły księżycowe, tylko działające np. w Austrii, gdzie to przetrenowano. Oczywiście tam aparat państwa działa sprawniej, solidniej, korupcja jest mniejsza, ale też program PiS zakłada zmianę całości państwa. Rośnie liczba młodych, których nie stać na wyprowadzenie się od rodziców. Więc państwo nie może uchylać się od rozwiązywania takiego problemu. To jednak część szerszego problemu.

Zobacz też: Dr Przemysław Żurawski vel Grajewski: Sławomir Nowak idzie w kierunku Drzewieckiego

- To znaczy?

- Polskie państwo abdykowało na zbyt wielu polach. I nie chodzi tu o socjalizm, ale o to, że państwo jako takie istnieje po to, żeby rozwiązywać problemy ludzi, których nie są oni w stanie załatwić na niższym szczeblu. Problem mieszkaniowy to jedno. Problem szkolnictwa (likwidacja gimnazjów) i szkolnictwa wyższego (odejście od systemu bolońskiego i powrót 5-letnich studiów) to drugie. I tu wracamy do marnotrawienia środków. Polska nie może marnować pieniędzy na kształcenie elit w sposób, który obniża ich poziom. Do tego sprawa potencjału militarnego, który spadł do poziomu wydolności Luksemburga.

- Mamy zapis w ustawie budżetowej o tym wysokim poziomie finansowania armii...

- Zapis jest, ale nigdy nie był realizowany. Tymczasem pieniądze bywają wyrzucane np. na stabilizację strefy euro. Udział Polski to ponad 6 mld euro. To zaledwie 0,62 proc. całego budżetu stabilizacyjnego. To nie ma żadnego znaczenia dla strefy euro. Polski nawet nie dopuszczono do szczytów tej strefy, pomimo że na nią łoży. Tymczasem to kwota wyższa o 2 mld euro niż budżet całego Partnerstwa Wschodniego. Gdybyśmy przeznaczyli to tam, bylibyśmy jej głównym donatorem. To parodia polityki zagranicznej.