Dramatyczna ucieczka z dziećmi do Polski
Mija właśnie rok od napaści Rosji na Ukrainę. Od początku wojny, czyli od 24 lutego 2022 r., polską granicę przekroczyło prawie 10 mln ukraińskich uchodźców. Wśród nich Maryna i jej dzieci: Anton (13 l.), Mariia (14 l.) i Varvara (19 l.). Uciekali nad ranem. Znajomy pomógł im przedostać się na dworzec, a tam już stały tłumy. Nagle ktoś zaczął strzelać do ludzi na peronie. Krzyk, płacz, panika. Potem ruszyli wypchanym po brzegi pociągiem do Lwowa. Jechali przez 15 godz., w całkowitej ciemności w obawie przed ostrzałem. – W 15 osób siedzieliśmy jeden obok drugiego w czteroosobowym przedziale, jechało też niemowlę w psim kojcu – wraca do tych dramatycznych chwil Maryna. – Nigdy nie zapomnę, jak przekroczyliśmy granicę z Polską – opowiada przejęta. – Wysiedliśmy z autobusu zmęczeni, zmarznięci. Córka zaczęła płakać. I wtedy podszedł do nas polski strażnik graniczny – uśmiechnięty, z koszykiem pełnym jedzenia. To była pierwsza osoba, którą spotkaliśmy w Polsce – wspomina. – „To jak książę z bajki!” – pomyślałam. Zapytał mojego Antona: „Zmarzłeś?” i przyniósł mu szalik i rękawiczki. Nigdy tego nie zapomnę – mówi wzruszona Maryna.
A potem trafili do Warszawy. Początki były trudne. – Chodziłam z taką tekturową kartką z napisem „Szukam mieszkania”. Kiedy stałam z tą tekturą w zimny dzień przed sklepem i płakałam, podeszła do mnie kobieta i zaproponowała nam dach nad głową – wraca do tamtych chwil przejęta Maryna. – Mirka to nasz anioł stróż jest do dziś – dodaje cicho.
Rodzina Maryny mieszka bez łazienki, ale dzieci chodzą do szkoły, a ona ma pracę
Pani Maryna i jej dzieci nie mają łatwo. Od roku mieszkają w dwóch maleńkich pokoikach bez łazienki. Gotują w przedpokoju na prowizorycznej kuchence, a myją się u znajomych. Ale są wdzięczni za wszystko, co dostali. Pani Maryna w Ukrainie była dziennikarką. W Warszawie pracuje jako sprzątaczka w szkole swoich dzieci. – Mam na nie oko – śmieje się. Wieczorami pomaga swoim rodakom jako wolontariuszka w ośrodku dla uchodźców.
– Naszym marzeniem jest wrócić do domu, do Ukrainy. Tam jest nasza rodzina, siostra i babcia, ale wiem, że na razie to niemożliwe – Maryna ociera łzy. – Kiedy tylko wojna się skończy, wrócimy, ale teraz nie ma tam pracy ani jedzenia. Tylko bomby i śmierć, ale modlimy się z dziećmi o ten powrót – dodaje cicho Maryna Kudinova.
Jak na co dzień wygląda pomoc uchodźcom z Ukrainy?
Posłuchaj rozmowy z panią Karoliną, która jak wielu innych Polaków nie pozostała obojętna na losy ludzi dotkniętych wojną.
Listen on Spreaker.