Pani Kamila już wie, co to znaczy paraliż nóg, wie, co to niepełnosprawność. Nie chce do tego wracać. Ale jeśli nie znajdzie sposobu na finansowanie drogich leków, właśnie to ją czeka. Chorować zaczęła jeszcze w liceum, a wkrótce jej życie zamieniło się w piekło. O kulach mogła przejść samodzielnie zaledwie 50 metrów. Na szczęście w 2013 roku zakwalifikowała się do programu lekowego, medykament, który przyjmuje, sprawił, że znowu zaczęła normalnie żyć. Niestety, sielanka wkrótce się skończy. Za kilka miesięcy minie pięcioletni okres refundacji leku. Wtedy choroba znów zaatakuje. - Powinno się leczyć tak długo, jak działa lek - grzmi prof. Jerzy Kotowicz, neurolog. A Tomasz Połeć, przewodniczący Polskiego Stowarzyszenia Stwardnienia Rozsianego, dodaje, że państwo powinno wziąć na siebie ciężar opłacenia terapii, która miesięcznie kosztuje kilka tysięcy złotych i chorych na nią nie stać.
Zobacz: Chaos po reformie Radziwiłła. "Mój syn miał gorączkę, a przychodnia była zamknięta"