Pacyfikacja kupców

2009-07-23 4:30

Po bitwie, którą zafundowano nam w samym środku Warszawy, napięcie powoli opada, a fakty zaczynają przebijać się do wielu zamroczonych emocjami umysłów.

Fakt pierwszy: całą nieudolną akcję komornika można było przeprowadzić zupełnie inaczej. Dziś już wiadomo, że komornik wynajmując ochroniarzy nie mógł się nimi posłużyć do pacyfikacji kupców. Mogli mu asystować, ale nie używać siły wobec pracujących kupców.

Od tego są policjanci. Takie jest prawo i nic się na to nie poradzi. Dziś już wiadomo, że komornik mógł zacząć swoją akcję na przykład w nocy, co z całą pewnością nie spowodowałoby takich strat, takiego zamieszania i takiej liczby rannych, jak akcja w świetle jupiterów. Jeżeli różne władze przy okazji koszmarnej pacyfikacji wygłaszają zdania: "akcja przebiegła dość sprawnie", to można tylko z politowaniem pokiwać głową. Bo co? Bo mógł runąć Pałac Kultury albo Dworzec Centralny, a zabitych mogły być tysiące?

Władze pokazały swoją nieudolność w egzekwowaniu prawa. Akcja była pozbawiona planu i pełna chaosu, który mnożył ofiary. Krótko mówiąc, bezsensowna jatka przeprowadzona przez amatorów. Co nie znaczy oczywiście, że mamy tolerować wygolonych osiłków, którzy przyjechali pod halę tylko po to, żeby rzucać w policję płytami chodnikowymi, bo była okazja. Trzeba ich wyłapać i ukarać. Tylko, gdyby komornik wiedział, jak do całej akcji ma się zabrać, to nie trzeba by nikogo łapać...