"Super Express": - Jak ujawnił wczoraj Instytut Pamięci Narodowej, na podstawie ekspertyz grafologicznych nie ulega już wątpliwości, że podpisy pod zobowiązaniami do współpracy z komunistyczną bezpieką należały do Lecha Wałęsy. Co to oznacza?
Jan Rulewski: - Myślę, że przy umiejętnej obronie, opartej na prawdzie, Lech Wałęsa jest w stanie wyjść cało z opresji Instytutu Pamięci Narodowej. Mówię opresji, bowiem IPN, zwłaszcza pod zmienionym w nagłym trybie kierownictwem, dokonuje za pieniądze podatników rozbioru, sekcji myśli, czynów i ciała ludzi, którzy uczestniczyli w zmaganiach o wolną Polskę.
- Uczestniczyli, jednak zarzuty wobec Lecha Wałęsy znane są od lat, a teraz zostały chyba potwierdzone. Czy nie oznacza to końca legendy przywódcy Solidarności?
- Istotą systemu komunistycznego było zamienianie jednostek w miazgę. I większość tych, którzy walczyli, w mniejszym bądź większym stopniu została skażona przez czerwoną rdzę. Jak wspomniałem - Lech Wałęsa ma szansę wyjść z tej opresji obronną ręką, pod warunkiem że stanie w prawdzie. Bo nie jest tak, że był niepokalanie poczęty. Ale miejsca i roli w historii jako twórcy i przywódcy Solidarności odebrać mu nie sposób.