Polscy politycy od lat przewidują, że w wypadku wojny Polska nie może liczyć na pomoc sojuszników. Ale rąk nie załamują, wciąż walcząc o podniesienie bezpieczeństwa naszego kraju.
Swego czasu prezydent Lech Wałęsa nawoływał, aby tworzyć NATO bis. Pokłosiem, jak się zdaje, tego absurdalnego pomysłu była koncepcja Bronisława Komorowskiego sprzed dwóch lat, aby Polska zbudowała własną tarczę antyrakietową. Tylko gdy spytaliśmy, kto za to zapłaci, pomysł padł.
Polscy politycy nie spoczęli jednak na laurach. Nie tak dawno Donald Tusk i Radek Sikorski wyrażali nadzieję, że Niemcy przejmą inicjatywę w Europie. I proszę, udało się. Angela Merkel, co prawda z pewnym opóźnieniem, ale jednak posłuchała naszych mężów stanu. W ramach "europejskiej solidarności" nie zgodziła się właśnie na powstanie baz Sojuszu Północnoatlantyckiego w Polsce. Tym samym staliśmy się członkiem NATO drugiej kategorii. Członkiem, którego w razie zagrożenia nikt nie obroni. Proszę, jacy jesteśmy skuteczni. Premier i szef MSZ powinni zwołać konferencję prasową i podziękować żelaznej Mutti (mamusi).
Ale właściwie po co nam jakieś amerykańskie bazy z amerykańskimi żołnierzami, skoro mamy polskich żołnierzy i polski sprzęt. Po co nam kilkadziesiąt tysięcy miejsc pracy wokół tych baz? Przecież po ich przeniesieniu z Niemiec nasz sąsiad straciłby ogromny zarobek. A polski sprzęt jest wspaniały - można było go oglądać podczas pokazu w Święto Wojska Polskiego. Przerażeni Niemcy pisali o "niepotrzebnym napinaniu muskułów". A Putin tak się przestraszył, że wysłał na Ukrainę pokojowy "biały konwój".
Zobacz też: Opinie w Super Expressie. Stanisław Drozdowski : Merkel rządzi... z Putinem
Podobnie z gwarancjami - po co nam one, skoro i tak nie są dotrzymywane? Ukraina też miała gwarancje USA, Rosji i Wielkiej Brytanii o nienaruszalności swoich granic. I co? Straciła Krym, a teraz traci wschodnie obwody. Po co nam gwarancje, skoro wiadomo, że Europą Wschodnią od wieków zarządzają Niemcy i Rosja, i nikt - żadna Unia czy NATO - nam nie pomoże. Czego oczekujemy, skoro kanclerz Niemiec ma na biurku portret Katarzyny Wielkiej - rosyjskiej imperatorowej o niemieckich korzeniach, a Putin ofiacjalnie podkochuje się w Stalinie? Ale nie tylko Tusk i Sikorski mają za co dziękować Angeli Merkel. My też powinniśmy jej podziękować, że przynajmniej pozbawiła nas złudzeń.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail