TV
Pogoda
Wideo
Dla Angeli Merkel ważniejsze są ustalenia z Władimirem Putinem niż krajami Unii Europejskiej, której Niemcy są członkiem, czy nawet NATO. I to najboleśniejsze wnioski z ostatnich miesięcy, tygodni i dni.
Jeśli ktoś miał wątpliwości w tej sprawie, to rozwiała je sama kanclerz Niemiec swoją ostatnią wypowiedzią dotyczącą bezpieczeństwa krajów nadbałtyckich, a także Polski. Bo jasno z niej wynika, że zobowiązania NATO wobec tych krajów traktuje, delikatnie mówiąc, mniej poważnie niż "akt regulujący" stosunki NATO z Rosją. Dlatego jest przeciwna bazom NATO w krajach Europy Wschodniej, bo właśnie to obiecało podobno kiedyś NATO Rosji, czyli Putinowi.
Uświadamianie sobie prostego faktu, że po raz kolejny jesteśmy sprzedani, w imię ważniejszych interesów ekonomicznych i politycznych Niemiec i Rosji, jest dla Polaka przeżyciem traumatycznym. Reminiscencje drugiej wojny światowej i wcześniejszej historii rozbiorów są wystarczające. To sytuacja bolesna, frustrująca... prowadząca do bezsilnej wściekłości. Szczególnie gdy na pobliskiej wschodniej Ukrainie wojna prawie.
Zobacz też: Stanisław Drozdowski: Emeryt przedwyborczy, czyli kłopot PO
Jeszcze nie tak dawno cały nasz dziennikarski mainstream podniecał się pięknie sfotografowaną sceną balkonową z Merkel i Donaldem Tuskiem jako bohaterami. Co też obiecała kanclerz wówczas naszemu premierowi? Prezydenturę Europy... zakładali najbardziej domyślni i usłużni optymiści. Albo niewiele mniej - dodawali ci mniej usłużni.
A może właśnie wtedy wytłumaczyła naszemu premierowi, że to ona rządzi Unią i Europą i że najważniejsze są stosunki z Rosją. A my, Polacy, jak będziemy grzecznie cicho siedzieć, to dostaniemy stanowisko jakiegoś Europejczyka. Ważnego z tytułu, ale bez prawa decyzji, które i tak "w czasie wojennym" zapadać będą ponad naszymi głowami. Taka to historia.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail
