"Super Express": - Rok temu jedną z konkluzji naszej rozmowy było to, że pomimo takiej tragedii, jak 10 kwietnia 2010 r., polskie państwo nadal nie kupiło odpowiednich samolotów dla prezydenta i premiera. I niech pan zgadnie, czy kupiło po kolejnym roku.
Prof. Antoni Dudek: - Oczywiście nie. To jest jeden z symboli tchórzliwości polskiej klasy politycznej. Całej klasy, bo sprawa rozpoczęła się od rządów SLD i Leszka Millera. Strach przed wyborcami i mediami. Boją się, że taki wydatek odbije się na poparciu społecznym.
- Czy ja wiem? W innych przypadkach jakoś się nie krygują. Marszałek Senatu Bogdan Borusewicz wykręca lotami za pieniądze podatników jakieś rekordy...
- To odrębna sprawa, ale i tak nikt nie pobije rekordów posłów do Parlamentu Europejskiego. To jest zgroza. Chodzi jednak o bezpieczeństwo i wizerunek. Powiedzmy, że polski prezydent lub premier załatwiają coś w Afryce. Przylatując czarterowym samolotem, są tam odbierani bez porównania gorzej niż ci, którzy przylatują własnymi samolotami. Nie chodzi oczywiście o salonki ze złoceniami w stylu Putina, ale porządny samolot.
- Kiedy słucha pan zwolenników obu stron "sporu smoleńskiego", to ma pan wrażenie, że może tu posunęliśmy się do przodu?
- Ależ skąd! Będziemy stać w miejscu aż do czasu, w którym dojdzie do zmiany rządu w Polsce. Dzisiejszy rząd i PO uważają, że sprawa katastrofy właściwie została wyjaśniona. Druga strona ma diametralnie odwrotny pogląd i po powrocie do władzy będzie próbowała na nowo sprawę śledztwa rozpocząć. Oczywiście ani jedna, ani druga strona nie wyjaśni sporu. Pytanie, czy uda nam się osiągnąć stan, w którym wątpliwości będzie miało nie kilkadziesiąt, a kilka procent Polaków.
Zobacz też: Opinie w Super Expressie. Piotr Semka: Arogancja władzy
- Odpowiem na to pytanie: nie osiągniemy.
- Szanse są niewielkie. Jesteśmy jednak przed apogeum sporu smoleńskiego, bo to nastąpi po zmianie rządu. Politycy PiS otwarcie zapowiadają pociągnięcie Donalda Tuska do odpowiedzialności.
- Rzecznik PiS Adam Hofman stwierdził, że "10 kwietnia 2010 Putin wypowiedział Polsce wojnę" i uznał, że "Lech Kaczyński jest dla niego zagrożeniem, które należy usunąć".
- Tą retoryką PiS bardziej sobie szkodzi, niż pomaga.
- A nie jest to część strategii PiS? Czują, że niewielu ludzi pójdzie na wybory, więc mobilizują żelazny elektorat...
- Jeżeli chce się przejąć władzę w Polsce w wyborach parlamentarnych, przy słabej zdolności koalicyjnej, to trzeba zdobyć ponad 40 proc. głosów. Trzeba zatem przejąć część elektoratu centrowego. Tymczasem elektorat, do którego trafia ze swoimi słowami poseł Hofman, to 20-30 procent.
- PiS pogubił się, kiedy Donald Tusk ukradł mu antyrosyjską i antyputinowską retorykę?
- Na tym zabiegu Platforma zyskała, ale nie wiem, czy długoterminowo. Byłbym ostrożny. Tusk umie jednak reagować na bieżące problemy i łapać koła ratunkowe. Zmienił retorykę, ale może też powiedzieć, że sytuacja się zmieniła. PiS został zaskoczony i zareagował zaostrzeniem retoryki smoleńskiej. Mają problem z tym reagowaniem Tuska na kryzysy. Ze zdumieniem obserwowałem, jak rozgrywał sprawę rodziców dzieci niepełnosprawnych protestujących w Sejmie.
- Raczej tego nie wygrał...
- Oczywiście, że nie. W zderzeniu z tymi ludźmi, których po prostu oszukano, nikt nie mógł wygrać. Ale też nie przegrał! To był remis, ale zwycięski w oczach wyborców. Nie idąc tam, Tusk by stracił. Idąc i przegrywając, też by stracił. A tak? Okazało się, że wciąż potrafi czarować Polaków. I nie widzę na razie polityka, który potrafiłby czarować lepiej.
- Jarosław Kaczyński nie czaruje?
- Nie. Z marsową miną, w czarnym garniturze, w czarnym krawacie, zapowiadając rozliczenie wszystkich za zbrodnię smoleńską... W wiecznej żałobie - zapowiedział, że do końca życia będzie tak chodził...
- PiS nie ma szans?
- Ależ ma! Przecież zamiast tej nuty smoleńskiej mają jak na talerzu wszystkie niespełnione obietnice Platformy i Tuska. Zebraliby tego naprawdę grubą księgę! Przecież mamy jedną wielką katastrofę w służbie zdrowia, edukacji... PO wzięła się za jeden zintegrowany dowód osobisty? No i wyszła z tego infoafera. Autostrady? Dały bankructwa firm...
- Dlaczego zatem Prawo i Sprawiedliwość tego nie robi?
- Prezes Kaczyński zmarginalizował lub wygnał większość inteligentnych działaczy tej partii. Jego ścisłe otoczenie to dziś ludzie, których symbolem jest cytowany przez pana Adam Hofman.
- Dobrze ubrany symbol w dobrym samochodzie. Co się panu nie podoba?
- Poseł Hofman i jego retoryka odstraszają elektorat potrzebny do wygranej, zamiast go przyciągać. PiS miało już kilkakrotnie okazję pozbyć się Hofmana w związku z jego kłopotami. Przywrócono go i w mojej ocenie wyrządza on teraz PiS gigantyczne szkody. Gdyby prezes Kaczyński kiedyś poprosił mnie o radę, kogo usunąć ze swojego otoczenia, to wymieniłbym właśnie posła Hofmana. To człowiek, który pod żadnym względem nie pasuje do prawicowej partii, która chce wygrać wybory. Ma tam jednak mocną pozycję. Właśnie na taki mocny wynik, jak 20-30 proc., ale nie więcej.
- Platforma wygra, nawet jak przegra, bo będzie rządziła w koalicji?
- To jest najbardziej prawdopodobne. PiS będzie trudno pozyskać koalicjanta. Nawet jeżeli uda się pozyskać bądź będzie rządził samodzielnie, będzie miał problem z prezydentem Komorowskim, który zapewne wygra wybory prezydenckie i może dojść do wetowania ustaw jak za czasów koalicji AWS-UW, którą wetował prezydent Kwaśniewski.
- Powiedzmy, że Platforma rządzi trzecią kadencję. Działacze PO, często ci sami, o których słyszeliśmy przy okazji afer i skandali, będą mieli niemal pewność, że to już ostatni raz u władzy. I jak się rzucą do tych fruktów... Tusk nie opanuje ich groźbami wyrzucenia z list, bo i tak założą, że nie wejdą.
- Bałbym się raczej tego, co może się okazać już pod koniec tej kadencji, jeżeli w sondażach PiS będzie miał szansę na zwycięstwo. Nie w korupcji widzę jednak główny problem Platformy.
- A w czym?
- Kiedy będę podsumowywał aż 8 lat rządów Platformy, to będę miał kłopot ze wskazaniem, co rządy Tuska zrobiły naprawdę ważnego. Wskazałbym jedynie reformę emerytalną. I choć niepopularna, była moim zdaniem potrzebna. I tyle! Oni podkreślą, że absorpcja środków UE, budowanie dróg, ale to tylko bieżące administrowanie. Jedna reforma na 8 lat to dramatycznie mało. Moje rozczarowanie brakiem zmian jest tym większe, że Platforma obiecywała je w wielu sferach i nic nie wyszło. Donald Tusk nie okazał się politykiem, który myśli, co będzie kilka lat po jego odejściu.
- Czy tajemnicą sukcesu PO i Tuska nie jest zrealizowanie dawnego marzenia Unii Wolności? Przekonanie elektoratu, że oto jest partia ludzi "mądrych i rozumnych", niezależnie od tego, jakiego kalibru jest ta mądrość? Elektorat chcący poczuć się lepszy od reszty głosuje na nich, a nie na pogardzanych "prowincjuszy"?
- To zbyt karykaturalna wersja tego, co udało się PO. Dokładnie tak jak pan opisał, działała Unia Wolności i dlatego przegrywała wybory za wyborami. Platforma stara się raczej budować wizerunek partii spokojnej, cichej, unikającej skrajności, szukającej porozumienia, bez poczucia wyższości.
- U wyborców PO takie poczucie wyższości daje się zauważyć. W Polskim Sondażu Uprzedzeń, badaniach dr. hab. Michała Bilewicza, widać, że niechęć czy odrazę wobec adwersarzy mają znacznie częściej właśnie wyborcy PO, a nie PiS.
- Tak może być, ale nie jest to zamierzone przez polityków, raczej cywilizacyjne. Tusk wygrywał raczej tym, że wyczuł jak wielka część wyborców nie życzy sobie żadnych reform i zmian.
- A nie staliśmy się podzieleni na wywyższających się wielkomiejskich demokratów, i republikanów z prowincji, którzy patrzą na siebie niechętnie?
- Cały zachodni świat tak się amerykanizuje, nawet Francuzi, choć tam zwraca się uwagę głównie na problem mniejszości arabskiej. Polska po prostu dołącza do tego wyrazistego podziału na "metropolię" i "prowincję" jako kolejna.
Prof. Antoni Dudek
Historyk i politolog, Uniwersytet Jagielloński i Instytut Pamięci Narodowej
Polub nas na Facebooku