"Super Express": - Platforma zmienia zdanie na temat przekopania Mierzei Wiślanej. Jeszcze rok temu politycy tej partii uznawali, że nie ma głupszego pomysłu, ale dziś wydaje im się to całkiem sensowne, bo przecież Rosjanie nadciągają. Nie jest to trochę symboliczne dla polskich polityków, że to, co dziś opowiadają, jutro będzie już zeszłorocznym śniegiem?
Prof. Kazimierz Kik: - Owszem, to bardzo symboliczne i znamienne. Wynika to z tego, że w Polsce nie ma polityki rozumianej jako strategiczne myślenie o państwie. Są jedynie alergiczne reakcje na bieżące wydarzenia. Wpisuje się w to doskonale Donald Tusk, który nie ukrywa, że wielkie wizje to nie jego domena i niczyją domeną być nie powinna, bo to wyraz choroby.
- Czy taka spontaniczność i reagowanie na bieżące wydarzenia to coś złego? Może właśnie sztywne trzymanie się własnych założeń jest bardziej niebezpieczne, bo nie bierze pod uwagę zmieniającej się rzeczywistości?
- Oczywiście, trzeba chwalić polityków, jeśli zmieniającą się sytuację dostrzegają, ale dostosowywanie się do tej rzeczywistości nie może być robione zamiast strategicznego myślenia. U nas odpowiedzią na brak polityki jest spontaniczność działania, a nie stworzenie choćby szerokich ram, w których rządzący będą się poruszać. Poza alergicznym reagowaniem na działania innych nie mamy własnych planów czy wizji sięgających dalej niż na dwa dni do przodu. Przykład przekopania Mierzei Wiślanej jest odpowiedzią na brak pomysłów na naszą politykę wobec Rosji. To tworzenie złudzenia, że jeśli ten projekt inżynieryjny zostanie zrealizowany, to Polska nagle stanie się bezpieczniejsza.
Zobacz też: Opinie w Super Expressie: Polska nie jest gotowa na przyjęcie wojsk NATO
- Jakie niebezpieczeństwa takiego dalekosiężnego myślenia pan dostrzega?
- Weźmy chociażby członkostwo Polski w Unii Europejskiej. Dostajemy z niej ogromne pieniądze i w zasadzie do tego sprowadza się nasze myślenie o tej instytucji. Kombinujemy tylko, jak najwięcej wyciągnąć z Brukseli pieniędzy i jak najszybciej je wydać. Nie ma nawet ogólnej koncepcji, jak najlepiej te pieniądze spożytkować, gdzie są najbardziej potrzebne, które inwestycje będą najbardziej korzystne dla polskiej gospodarki. Nikt nie zadaje sobie pytania, jak ta nasza gospodarka będzie funkcjonować w momencie, kiedy skończą się wielkie pieniądze z Unii. Jedyne, co nasi politycy wiedzą, to robienie takiej ekonomiki jak na Zachodzie, co ogranicza się głównie do tego, by sprowadzać do Polski zagraniczny kapitał. Brakuje pomysłów na rozwijanie naszych własnych firm, które stanowiłyby o sile gospodarczej naszego kraju.
- Mówimy o Platformie, bo rządzi, ale czy tylko ją trawi ta choroba?
- Oczywiście, że nie. Wszystkim naszym partiom brakuje myślenia programowego, a bez tego trudno myśleć o jakiejś strategii. Na czym bowiem polega istnienie partii politycznej jako fundamentu demokracji? Na tym mianowicie, że odzwierciedla interesy jakiejś grupy społecznej. Natomiast polskie partie polityczne chciałyby odzwierciedlać interesy całego społeczeństwa. Wynika to z tego, że przywódcom partyjnym wydaje się, że sensem ich istnienia jest zdobycie i utrzymanie władzy, a nie realizowanie takiej czy innej wizji rozwoju kraju. Można to zrobić jedynie w oparciu na masowym poparciu, a to zdobywa się, rozdając różne błyskotki różnym grupom obywateli.
- Jasna wizja w tym przeszkadza?
- Staje się obciążeniem dla tak myślących polityków. Wybieganie choćby nieznacznie w przyszłość staje się piachem rzucanym w tryby tak funkcjonujących partii. Stąd wszyscy ci, którzy mają jakiś pomysł na partię i to, jak mogłaby realizować jakieś korzystne z punktu widzenia państwa sprawy, są szybko eliminowani, bo stanowią niebezpieczeństwo dla marzeń o długoletnich rządach.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail