Opinie. Tadeusz Płużański: Ministrze Siemoniak, czas na dymisję

2014-10-16 4:00

28 sierpnia 1946 r. o godz. 6.15 w piwnicy gdańskiego więzienia przy ul. Kurkowej została rozstrzelana Danuta Siedzikówna "Inka", 17-letnia sanitariuszka antykomunistycznego oddziału mjr. Zygmunta Szendzielarza "Łupaszki". Ginęła z okrzykiem: "Niech żyje Polska".

28 sierpnia 1946 r. o godz. 6.15 w piwnicy gdańskiego więzienia przy ul. Kurkowej została rozstrzelana Danuta Siedzikówna "Inka", 17-letnia sanitariuszka antykomunistycznego oddziału mjr. Zygmunta Szendzielarza "Łupaszki". Ginęła z okrzykiem: "Niech żyje Polska". Kary śmierci żądał dla niej 23-letni Wacław Krzyżanowski, ubek, który występował w roli prokuratora, bo był dyspozycyjny wobec komunistycznych władz. Krzyżanowski zarzucił "Ince" udział w "bandzie ťŁupaszkiŤ", nielegalne posiadanie broni i wydanie rozkazu zastrzelenia dwóch wziętych do niewoli funkcjonariuszy UB. Tego ostatniego przestępstwa nie udowodnił jej nawet podległy bezpiece "sąd" i nie potwierdziło dwóch z pięciu zeznających "dobrowolnie" w sprawie milicjantów, którym żołnierze "Łupaszki" darowali życie.

Dziadka nazywa "wylewaniem pomyj przez ludzi chorych z nienawiści"

Jeden z nich przyznał nawet, że opatrzyła go, gdy został ranny w walce z żołnierzami 5. Wileńskiej Brygady AK. Krzyżanowski wiedział, że "Inka" nie popełniła czynów, które jej zarzucał. Dlatego prokurator III RP zarzucił mu mord sądowy. Jednak sąd III RP uniewinnił mordercę (stwierdził, że nie można jednoznacznie ustalić, jaką rolę odegrał w procesie "Inki"!). Dlatego dziś rodzina może pisać o Krzyżanowskim w nekrologu jako o "płk. w stanie spoczynku, prawniku, weteranie II wojny światowej, sybiraku i inwalidzie wojennym", a wnuk udokumentowaną zbrodnię śp. Dziadka nazywa "wylewaniem pomyj przez ludzi chorych z nienawiści". Kilka dni temu Krzyżanowski zmarł w Koszalinie, gdzie spokojnie mieszkał przez lata. Został pochowany z honorami wojskowymi. Tylko dlatego, że sprawę nagłośniłem w mediach, minister Tomasz Siemoniak w trybie natychmiastowym odwołał ze stanowisk dowódcę oraz komendanta garnizonu Koszalin. Ale głowę powinien położyć sam szef MON, bo to on politycznie odpowiada za honory dla mordercy. "Gazeta Wyborcza" tłumaczyła, że informacja o roli Krzyżanowskiego w procesie Siedzikówny "nie pojawiła się we wniosku o asystę wystosowanym przez koszalińskie Koło nr 6 Związku Żołnierzy Wojska Polskiego". Ale przecież takie tłumaczenie dziennika Michnika to absurd. Bo czy można się spodziewać, żeby wnioskodawca prosił o honorową asystę dla mordercy sądowego?

Zobacz też: Tadeusz Płużański: Umowę z Rosją wyrzućmy do kosza

Szczególnie taki wnioskodawca jak Związek Żołnierzy Wojska Polskiego, skupiający wielu komunistycznych wojskowych? Komunistyczni bandyci zrzucili zamordowaną "Inkę" do bezimiennego dołu. Dziś na Cmentarzu Garnizonowym w Gdańsku ekipa naukowców prof. Krzysztofa Szwagrzyka najprawdopodobniej odnalazła jej szczątki (patrz wywiad obok). Dziś Danuta Siedzikówna wraca do zbiorowej świadomości Polaków jako bohaterka, powstają o niej filmy, piosenki. Jednak schizofrenia III RP powoduje, że równocześnie oddaje się hołdy jej oprawcom. Panie ministrze Siemoniak, nie da się połączyć honorów dla "Inki" i jej mordercy - Wacława Krzyżanowskiego. Dlatego powinien się pan podać do dymisji.

ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail

Nasi Partnerzy polecają