Tadeusz Płużański

i

Autor: Mariusz Grzelak Tadeusz Płużański

Opinie Super Expressu. Tadeusz Płużański: Mońko to nie Hoess

2015-06-06 4:00

"Wzięli go pod ręce. Czterech ludzi. On powiedział: &gt;będę szedł sam<. Założyli mu białą opaskę na oczy. Jeden strzał. Był człowiek, nie ma człowieka" - tak o egzekucji Witolda Pileckiego mówił mi zastępca naczelnika więzienia mokotowskiego Ryszard Mońko.

Więzień tej katowni ks. Jan Stępień zapamiętał inaczej: "Pileckiego prowadziło pod ręce dwóch strażników. Ledwie dotykał stopami ziemi. Nie wiem, czy był wtedy przytomny. Sprawiał wrażenie zupełnie omdlałego. A potem salwa". Rotmistrza Pileckiego kat zamordował strzałem w tył głowy w kotłowni. Zofia Pilecka wyciąga z tego wniosek, że został spopielony. Czyli może nigdy nie odzyskać szczątków taty. Pilecki leży w dole na "Łączce" - uważa jednak prof. Krzysztof Szwagrzyk, prowadzący prace na stołecznych Powązkach Wojskowych. Prawdopodobnie niedaleko swojego oprawcy - sędziego Romana Kryże. Prócz Ryszarda Mońki pod protokołem wykonania wyroku śmierci na Pileckim podpisali się: Kazimierz Jezierski (lekarz), Wincenty Martusiewicz (ksiądz), w końcu dowódca jednoosobowego plutonu egzekucyjnego Piotr Śmietański (w AL miał psedonim Mojżesz).

Zobacz: Przemysław Harczuk: Nieważne jak, byle do przodu

Z całego zbrodniczego grona żyje tylko Mońko. Gdy kilka lat temu odwiedziłem go w Hrubieszowie, na pytanie o tortury na Rakowieckiej odparł: "Nic nie widziałem, nie słyszałem". "Łączka? "Po raz pierwszy słyszę od pana". Egzystencja? "Nie narzekam. Wałęsa, dobry człowiek, wyrównał mi emeryturę".

Choć Ryszard Mońko sam przyznaje, że zarządził egzekucję Pileckiego, IPN twierdzi dziś, że nie wykonywał w sprawie rotmistrza żadnych czynności. Dlatego nie można Mońki postawić przed sądem. Tymczasem można. Wystarczy, aby państwo polskie uznało komunizm za system zbrodniczy, władzę komunistów za uzurpatorską (sfałszowali wybory w 1947 r.), a wprowadzone przez nich prawa za nielegalne. Wtedy wszyscy pracownicy aparatu represji (śledczy, sędziowie, prokuratorzy czy naczelnicy więzień) odpowiadaliby z automatu. A Mońko to nie była przecież płotka, ale pan życia i śmierci więźniów. 1 marca 1951 r. Kazimierz Jezierski uczestniczył w egzekucji członków IV Komendy WiN, z płk. Łukaszem Cieplińskim na czele. Tym razem w tył głowy strzelał następca Śmietańskiego, kolejny kat Mokotowa - Aleksander Drej. Strzelał po pijanemu. Dziś w hołdzie zamordowanym obchodzimy Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych.

7 czerwca 1952 r., także na Rakowieckiej, Jezierski brał udział w mordzie na Karolu Sęku, komendancie Okręgu Podlaskiego Narodowego Zjednoczenia Wojskowego. Na śmierć skazał go sędzia Stefan Michnik, który do dziś żyje spokojnie pod Sztokholmem. A Mońko z Hrubieszowa? Mówi dziś: "Jestem czysty. Nie mam żadnych dochodzeń sądowych". W takim razie dlaczego skazano (i stracono) Rudolfa Hoessa, komendanta Auschwitz? Przecież też osobiście nikogo nie zamordował. Ale w naszym postkomunistycznym świecie stalinowskiej katowni nie wolno porównywać do niemieckiego obozu zagłady.