Za każdą kryją się prawdziwe dramaty, ludzkie nieszczęścia. Patologie państwa i problemy społeczne powinny być rozwiązane natychmiast. Pomysłów na ich rozwiązanie nie widać jednak w kampanii prezydenckiej. Otoczenie urzędującego prezydenta straszy dawnymi rządami PiS-u, czyli cofa się w zamierzchłą, dla większości niemogących związać końca z końcem Polaków przeszłość. Zaś otoczenie Andrzeja Dudy jako główny punkt swojego programu prezentuje euro. W stworzonym na potrzeby kampanii "Bronkomarkecie" możemy się dowiedzieć, jak wzrosną ceny po wprowadzeniu wspólnej europejskiej waluty. "Kramarz chyba zapomniał, że zarabia w euro, podczas gdy większość Polaków w złotówkach" - odparował kandydatowi PiS urzędujący prezydent. Główną osią sporu obu kandydatów ma być więc albo straszenie konkurencją, albo euro (wszystko zdrożeje). Temat z pozoru wydaje się istotny. Z maleńkim ale - Polska w obecnej sytuacji ekonomicznej nie jest w żadnej mierze przygotowana do wprowadzenia wspólnej waluty.
Zobacz też: Przemysław Harczuk: Kampania kampanią, a biednemu wiatr w oczy.
A więc tak jak straszenie PiS-em to spojrzenie w przeszłość, tak straszenie bądź zachwalanie euro to wybieganie daleko w przyszłość. Podejmowanie tematu, który stanie się ważny za lat siedem, dziesięć, może piętnaście. Skarbówki, które niszczą dziś wielu porządnych ludzi, to problem na dzisiaj. Podobnie jak kwestia kredytów we frankach szwajcarskich. Osobiście dziwię się kandydatowi PiS. W pierwszej chwili kampanii zrobił naprawdę dobre wrażenie. Padł ofiarą ostrej, zdaniem wielu zbyt brutalnej kampanii medialnej. Przy całej jednak życzliwości do niego jako człowieka chciałbym się dowiedzieć, jaki Andrzej Duda ma pogląd na reformę w wymiarze sprawiedliwości. Jak chce uczynić przyjaznym aparat skarbowy? Jak chce ulżyć gnębionym przez chore przepisy przedsiębiorcom, jednocześnie - jakie powinny być rozwiązania problemu emigracji zarobkowej? O tym w "Bronkomarkecie" nie usłyszymy.
Zapisz się: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail